Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cece of Sweden. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cece of Sweden. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 kwietnia 2013

Projekt Denko: kwiecień.

Zapraszam was na moje kwietniowe denko :)


Żele pod prysznic z limitowanej, zimowej edycji Balea - czekolada i figa oraz wiśnia i migdał - recenzja tutaj.
Peeling myjąco-wygładzający Ultra Slim Miraculum - recenzja tutaj.


Lotion do ciała z limitowanej, zimowej edycji Balea o zapachu czekolady i figi - recenzja tutaj.
Truskawkowy lotion do ciała The Body Shop
Śmierdziel jakich mało! W butelce pół biedy, na skórze chemia, chemia i jeszcze raz chemia. Plusem jest całkiem dobra wydajność. W składzie niestety roi się od parabenów.
Brązujący mus do ciała ze złotą perłą Orzech&Bursztyn Bielenda
Nie zachwycił mnie ten produkt. Jedyne co w nim uwielbiałam to jego zapach - przypominał mi zapach skóry po wielu godzinach wylegiwania się na słonecznej plaży. Mus (ta nazwa to jakieś nieporozumienie - w konsystencji bardziej przypominał mi lotion) szybko się wchłaniał, ale denerwowała mnie warstwa brokatu, którą po sobie pozostawiał. Delikatnie opalonej skóry nie dostrzegłam. Może efekt byłby lepszy na opalonym już ciele, które wtedy ładnie rozświetliłoby się. Nie jest to zły produkt, nie jest to nachalny samoopalacz, który pozostawia po sobie paskudne plamy. Taki sobie średniaczek.


Dwufazowy olejek do kąpieli Afryka SPA figa&daktyl z bio olejkiem arganowym Bielenda
Ciężki zapach wydostający się z butelki ginął niedługo po wlaniu olejku do wanny. Piana też z niego była średnia. Po nałożeniu na skórę efekt był nieco lepszy (skóra była nawilżona a i zapach zostawał na dłużej) ale wymagane jest użycie gąbki, ponieważ olejek jest bardzo wodnisty. Jestem ciekawa innych zapachów, więc pewnie się skuszę (szczególnie na połączenie imbir&kardamon), ale ten nie powalał. Wolę coś zdecydowanie bardziej pieniącego się.
Płyn do kąpieli lawenda&drzewo herbaciane Original Source
Wersja zapachowa niestety niedostępna w Rossmannie czy Naturze. Płyn kupiony w małej drogierii stał się moim ulubieńcem (na miejscu drugim, tuż po solance o zapachu bzu od Joanny). Duuuuuża piana, piękny, naturalny zapach. Skład nie powala na kolana, ale jest zdecydowanie krótszy i bardziej przyjazny naszej skórze niż ma się to w przypadku olejku od Bielendy. Polecam wszystkim miłośnikom lawendy. Ja jestem zachwycona.


Moje włosy ostatnio całkiem nieźle reagują na szampony Barwy Ziołowej. Pierwszym, z którym miałam styczność był szampon tatarakowo-chmielowy dla włosów łamliwych i zniszczonych. Piękny, ziołowy zapach, ale i konieczność każdorazowego użycia odżywki (po spłukaniu włosy stają się tępe okrutnie). Z drugiej strony wykończyłam także jeden z moich ostatnich ulubieńców: szampon do włosów farbowanych z keratyną i ekstraktem z czereśni Cece of Sweden. Moje włosy po jego użyciu odzyskały blask, jednak to Barwa sprawiła, że nieco mniej wypadają.


Wreszcie (można powiedzieć, że po latach :D) zdenkowałam odżywkę bez spłukiwania Pantene Pro-V sprężyste loki i fale. Niestety mocno obciążała moje włosy więc długo stała na półce. Ostatecznie wykorzystałam ją jako odżywkę do spłukiwania i było nieco lepiej. W zastraszającym tempie wykończyłam także nawilżającą odżywkę z granatem i aloesem Alterra. Raczej ponownie nie zdecyduję się na jej zakup, głównie ze względu na cenę i wydajność. Wolę przy najbliższej wizycie w DM zaopatrzyć się w kilka tubek odżywek Balea, które są o wiele tańsze i podobnie dobre.


Jakiś czas temu w moich zapasach kosmetycznych odnalazłam dwie butelki szamponu Babydream. Zużywam do mycia pędzli (zapach przecierpię). Płyn do płukania Colgate Plax Multi-protection całkiem dobrze spisywał się przy moich wrażliwych zębach.
Intensywnie wygładzający balsam do stóp Paloma FootSpa - recenzja tutaj.


Balsam kokosowy do dłoni BingoSpa - recenzja tutaj.
Mydło w płynie migdał&karmel Alverde - recenzja tutaj.
Krem do rąk Brazil Nuts Oriflame
Niestety słaby produkt. Baardzo wodnisty, zupełnie nie nawilżał. Jedyną zaletą był ciekawy zapach.


W śmieciach ląduje wiśniowy balsam do ust w tubce Carmex. Długo się starałam, ale nie jestem w stanie przecierpieć tego smaku (bo zapach ma przyzwoity). Słoiczkowy, klasyczny Carmex mi odpowiadał. Wersje smakowe po raz kolejny okazują się paskudne. A poza tym idzie lato, a ja latem tak z zasady używam czegoś delikatniejszego. Denko osiągnęły też dwie miniaturki kremów do rąk od L'Occitane, które otrzymałam w ramach akcji promocyjnej Glamour. I Rose 4 reines i Pivoine Flora były wodniste, nie nawilżały zupełnie. Niestety spośród kremów od L'Occitane godny polecenia jest jedynie ten z masłem shea.


Lakiery Miss Sporty i Lovely lądują w koszu - zgęstniały zupełnie. Oliwkowa maść od Ziai też osiągnęła dno - świetnie sprawdzała się jako ratunek na przesuszone łokcie, stopy czy skórki. Malutki flakonik wody perfumowanej Evidence z Yves Rocher rozmiarowo idealnie nadawał się do torebki, ale zapach był nieco za ciężki (ale za to trwały!)

Podsumowując: 22 pełnowymiarowe produkty.

Macie swoje opinie na temat kosmetyków, o których wspomniałam powyżej?
Które przetestowałyście? W które macie zamiar się zaopatrzyć?
Spokojnej niedzieli ;*

sobota, 2 marca 2013

Projekt Denko: luty.

Od ostatniego denka minęło zaledwie 28 dni, a ile produktów wylądowało w moim koszu... Sama jestem z siebie dumna :) W tym miesiącu sporo zachwytów - wielu ulubieńców osiągnęło dno. Na pewno do nich wrócę a i wam polecam je wypróbować przy najbliższej nadarzającej się okazji.

 

 Na pierwszy rzut leci relaksująca sól do kąpieli BeBeauty SPA o zapachu lawendy. Myślę, że o niej w najbliższych dniach pojawi się osobny post w ramach małego porównania lawendowych kosmetyków. Póki co odsyłam was do recenzji wersji oliwkowej (tutaj). Tym razem zapach niestety mnie nie zachwycił, ale cała reszta właściwości jest niezmienna :)
Kolejny produkt to wygładzający peeling do ciała z ekstraktem z bzu z serii Z Apteczki Babuni Joanna. Zachwyt, zachwyt i jeszcze raz zachwyt. Mój prywatny KWC w kategorii "zapach" i "peeling" :) Troszkę więcej o nim znajdziecie tutaj. Jeśli czytają to jakieś fanki bzu - gorąco polecam także kąpiel solankową oraz balsam z tej serii. :)


Dno osiągnął także jeden z limitowanych, zimowych żeli Original Source - śliwka&syrop klonowy. Ta wersja zapachowa zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Zapach jest słodki, w pierwszym momencie nieco migdałowy. Zimą takie zapachy to sama przyjemność :) Więcej o żelowych edycjach limitowanych tutaj.
Ze smutkiem żegnam produkt, którego zapach każdorazowo przenosił mnie do gorącego i egzotycznego kraju - najlepiej Maroka. W końcu stamtąd pochodzi olej arganowy, który wchodzi w skład tego produktu. A mowa o olejku pod prysznic z olejem arganowym Yves Rocher. W butelce znajduje się bursztynowy żel, który po kontakcie z wodą zamienia się w delikatną piankę. Zapach bardzo długo utrzymuje się na skórze. Poziom nawilżenia na duży plus. Nie zauważyłam ŻADNYCH wad :) No może poza ceną, bo produkt niestety do najtańszych nie należy... Ale dla takich doznań zapachowych warto.


Znów skusiłam się na lakier do włosów Taft z kaszmirem. Tym razem tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że ten specyfik nie nadaje się na zimę. Pokornie wracam do Syossa. Jednak Taft ma także swoją zaletę - nie skleja włosów. Latem będzie jak znalazł :)
Wypróbowałam także inną wersję szaponu Cece Of Sweden - z ekstraktem z grejpfruta. Jednak moje włosy zdecydowanie lepiej reagowały na wersję czereśniową, której pozostanę wierna. Co nie zmienia faktu, że jest to bardzo dobry produkt za śmiesznie małe pieniądze (cena w Rossmannie to ok. 11 zł za 500 ml).


No nie podołałam. Obiecywałam sobie, że zrobię drugie podejście, ale ono tylko utwierdziło mnie w przekonaniu gdzie jest miejsce tego produktu. W koszu ląduje druga wersja zapachowa masła do ciała BeBeauty. Była niestety tak samo koszmarna jak cytrynowa, która w denku pojawiła się miesiąc temu. Brr.
Szczegółową recenzję malinowego musu do ciała Balea znajdziecie tutaj.


 Recenzja peelingu do twarzy Joanna Naturia z brzoskwinią pojawi się na dniach - nie będę wyprzedzać faktów :) Powiem tyle: nie miałam temu produktowi nic do zarzucenia.
Odwrotnie mają się jednak sprawy z peelingiem do rąk z solą Cztery Pory Roku. Jego recenzję możecie znaleźć tutaj.


Jeśli chodzi o kolorówkę (a same wiecie jak rzadko pojawia się ona w denkach :) udało mi się wykończyć puder matujący z Kobo w odcieniu 302 Natural Beige. Byłam z niego bardzo zadowolona i z przyjemnością wrzuciłam dziś do koszyka kolejne opakowanie (przecenione z 19,99 na 9,99 zł :)
Dno (dlaczego tak szybko??) osiągnął także daktylowy krem do rąk L'Occitane En Provence. To produkt wręcz kultowy, kilka słów na jego temat pojawi się już niedługo.


Wyjeżdżając wrzuciłam także do kosmetyczki kilka próbek balsamów do ciała. Na szczególną uwagę zasługują dwa od Farmony - Tutti Frutti karmel&cynamon oraz Sweet Secret ciemna czekolada&orzech pistacji. Myślę, że oba prędzej czy później trafią do mnie w wersji pełnowymiarowej.


Kolejną pozycją w zdenkowanej kolorówce jest podkład Revlon PhotoReady w odcieniu 003 Shell. Ze zmianą nosiłam się już od jakiegoś czasu. Póki co przerzuciłam się na True Match, ale dzięki próbce, która  niedawno trafiła w moje łapy (o tym innym razem) mam niesamowitą ochotę na wypróbowanie podkładu mineralnego od Annabelle Minerals.
Do kosza trafiła też przeterminowana już oliwkowo-cytrynowa pomadka Nivea Pure&Natural, z którą bardzo się lubiłam, chociaż nie przynosiła tak natychmiastowych efektów jak ichniejsze masełko (o którym mowa tutaj)


Dno osiągnęły także dwa produkty do włosów które zalegały na mojej półce od miesięcy - olej kokosowy Vatika (przelany do pojemniczka z pompką) oraz maska Henna Treatment Wax. Do oleju na pewno wrócę, gdy znów przyjdzie ochota (i czas) na olejowanie włosów. Maska to śmierdziel niemiłosierny z którym męczyłam się prawie 2 lata.
Wykończyłam także odżywkę do włosów brązowych Balea. Muszę koniecznie zrobić zapas, gdy tylko na mojej drodze stanie drogeria DM (Kaprysku kiedy jedziemy??)


W prezencie otrzymałam też ostatnio dwie kule do kąpieli Sweet Fruit, które niestety nie pachniały zbyt intensywnie. Zużyłam także saszetkę bardzo przyjemnej soli do kąpieli Champs de Provence, która niezmiennie zachwyca mnie szatą graficzną, zapachem i obecnością płatków róży wewnątrz :)

Podsumowując: 16 pełnowymiarowych produktów.

 A teraz przyszedł marzec, a ja walczę dalej :)
Jak wam idzie odciążanie swoich kosmetyczek i półek w łazience?
Podsyłajcie mi linki do waszych postów denkowych, chętnie zobaczę co polecacie, a czego lepiej unikać :) 

sobota, 12 stycznia 2013

Projekt Denko : grudzień .

W tym miesiącu post pod hasłem 'Projekt Denko' wyjątkowo się opóźnił. Jeszcze nigdy nie zdażyło mi się dodawać go prawie w połowie kolejnego miesiąca. Nigdy tak naprawdę nie pisałam często, ale ostatnio znalezienie czasu na jakąkolwiek, nawet małą recenzję graniczy z cudem. A wszystkiemu winna jest uczelnia, która zapełnia mi każdą wolną chwilę. Ale koniec marudzenia, przejdźmy do rzeczy :)


W grudniu miałam okazję zużyć pierwsze dwie (z pięciu!) biedronkowych soli do kąpieli BeBeauty, w których posiadaniu jestem. Denko osiągnęły nawilżająca oliwkowa oraz odżywiająca miód&mleko. Jedna z nich na pewno zagości u mnie częściej. Jestem pewna, że zgadniecie, o której mowa. Oczywiście, że o oliwkowej :)
Sole nie brudzą wanny, kosztują grosze (niecałe 4 zł), wystarczały mi na około 7-10 kąpieli.
Tutaj znajdziecie recenzję jednej z nich.

W tej chwili testuję wersję lawendową i morską, a w kolejce czeka cytrusowa :)


W zeszłym miesiącu zaczęłam bardziej przykładać się do regularnego balsamowania ciała (które cierpi niezmiernie przy tak niskich temperaturach) a przy okazji do denkowania niektórych maseł i balsamów, które już od pewnego czasu zalegają na półkach (a tyle jest innych w zapasie, które chciałabym otworzyć i wypróbować już i natychmiast ;p)

Denko osiągnął jedwab do ciała BingoSpa, z którym bardzo się polubiłam mimo jego dosyć wodnistej konsystencji i słabego wchłaniania się. Tutaj znajdziecie jego recenzję.
Od miesięcy męczyłam też nawilżający mus do ciała Avon z brzoskwinią i różą. Spektakularnego działania nie dojrzałam, zapach był dla mnie zbyt intensywny. Jedyną jego zaletą było szybkie wchłanianie się. Ale generalnie nie byłam nim zachwycona. Z tego co się orientuję nie jest on już dostępny w stałej ofercie.
Ostatnim produktem z tej kategorii jest moje małe odkrycie - odżywczy balsam do ciała z bio olejkiem arganowym i słodką pomarańczą Eveline. Wspaniały zapach, duża wydajność, szybkie wchłanianie, niska cena (500 ml za około 10-12 zł), wygodna pompka, a jakie działanie ... Problem jest jeden - nie jestem w stanie nigdzie znaleźć tego produktu (wszędzie widzę wersję bez pomarańczy). Konia z rzędem temu, kto odnajdzie tą konkretną wersję.


W kategorii "dłonie i stopy" udało mi się wykończyć kolejny krem do rąk (zawsze to dla mnie mały sukces, ile ja ich mam pootwieranych i walających się w różnych miejscach...). Isana z olejkiem migdałowym nie pozostawiała tłustego filmu na dłoniach, więc idealnie nadawała się do torebki (nienawidzę nakremowanych dłoni, które później zostawiają na wszystkim ślady). Kupiłabym ponownie, ale inną wersję zapachową. Ta mi się już nieco znudziła :)
Wykończyłam także mój pierwszy produkt od Radox - mydło do rąk o świeżym, nieco męskim zapachu (tymianek i olejek z drzewa herbacianego). Bardzo przypadło mi do gustu.
Ostatni w tej kategorii jest kremowy pumeks wulkaniczny z serii Kuracja Parafinowa od Bielendy, który dobrze wygładzał stopy po użyciu prawdziwego pumeksu.


Jeżeli chodzi o włosy to odkryłam linię szamponów naprawdę dobrze działających na moje włosy (i na mój portfel) a mowa o produktach Cece Of Sweden dostępnych w sieci Rossmann za zawrotną cenę 11,90/500 ml. Pomijając cenę i działanie, warto kupić dla samego zapachu. Wersja czereśniowa poprawiała mi humor co ranek :)
Wykończyłam też lakier Syoss. Wykończyłam i póki co wróciłam do 'mojego' czarnego Taft, chociaż już powoli zaczynałam przyzwyczajać się do hełmu, który tworzył ten czarno-zielony cudak :) Myślę, że kupię ponownie - przydaje się do bardziej misternych fryzur (np. 'na zmywak' - bo moja najbardziej skomplikowana fryzura to kok zrobiony na wypełniaczu :D)


Płyn micelarny Ziaja Ulga zupełnie nie nadaje się do demakijażu oczu, ale już do oczyszczania twarzy jak najbardziej :) Bezzapachowy, hypoalergiczny, nie podrażniał mnie. W składzie nie doszukałam się alkoholu ani parabenów. Myślę, że mogę polecić, ale czy ja do niego wrócę? Teraz testuję płyn od Corine de Farme i ten chyba bardziej przypadł mi do gustu :)
Szamponu Bambi od Polleny (kto z nas nie pamięta go z dziecięcych lat? :) używałam do mycia pędzli. Już zaopatrzyłam się w kolejną butelkę. W odróżnieniu od Babydream, nie pozostawia na nich intensywnego zapachu.


Na sam koniec pozostawiłam dobrze już wam znane saszetki z wulkanicznym peelingiem i maską-serum do stóp od Perfecty, do których często wracam i które z czystym sercem mogę polecić.
Musiałam też wyrzucić przeterminowane korektory ForgetIt! od Essence, które rzadko kiedy tak naprawdę używałam.

Podsumowując: 13 pełnowymiarowych produktów.

Macie jakieś swoje doświadczenia z tymi produktami?
Coś lubicie? Coś zupełnie was nie zachwyciło?

wtorek, 25 grudnia 2012

Kosmetyk roku 2012 .

Zabawa p.t. 'Kosmetyk roku' pojawiła się u Ali już kilka tygodni temu , ale ja (nadrabiająca blogowe zaległości) natknęłam się na nią dopiero ostatnio i postanowiłam , że się przyłączę . :)



W jakich kategoriach przyznajemy nagrody ? :)

1. Pielęgnacja , stylizacja i koloryzacja włosów
2. Pielęgnacja ciała
3. Pielęgnacja ciała - kosmetyk z apteki
4. Pielęgnacja twarzy
5. Pielęgnacja twarzy - kosmetyk z apteki
6. Produkt do ust
7. Makijaż
8. Paznokcie
9. Zapach
10. Artykuły higieniczne
11. Suplement diety i witaminy
12. Kosmetyk naturalny

W każdej kategorii mogą znaleźć się maksymalnie 3 produkty .
To co ? Zaczynamy ?

1. Pielęgnacja , stylizacja i koloryzacja włosów :
- olej kokosowy Vatika
- szampony Cece of Sweden

2. Pielęgnacja ciała :
- żele pod prysznic Labell
- balsam do ciała Eveline z olejkiem arganowym i słodką pomarańczą

3. Pielęgnacja ciała - kosmetyk z apteki :
- masło shea

4. Pielęgnacja twarzy :
- micelarny żel do mycia i demakijażu BeBeauty
- nagietkowe mleczko do demakijażu Ziaja

5. Pielęgnacja twarzy - kosmetyk z apteki :
- Dermoprotektor Cetaphil

6. Produkt do ust :
- żurawinowe masło do ust The Body Shop (z limitowanej, świątecznej edycji)

7. Makijaż :
- czarny gel eyeliner Essence
- róż z LE Revoltaire Catrice
- podkład Revlon PhotoReady

8. Paznokcie :
- żel do usuwania skórek Eveline
- baza i top coat OPI

9. Zapach :
- Calvin Klein Eternity

10. Artykuły higieniczne :
- płatki do peelingu Cleanic
- nawilżane chusteczki BabyDream z rumiankiem

11. Suplement diety i witaminy :
- Vitapill z biotyną

12. Kosmetyk naturalny :
hydrolat z róży bułgarski
- olejek rycynowy


Macie swoje typy ?
Podsyłajcie linki do waszych zastawień :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...