W ostatnim okresie trafiłam na dwa paskudne , kosmetyczne bubelki ,
przed którymi chcę was przestrzec .
Numer jeden :
Sól morska do stylizacji Toni&Guy
Nie dostałam jej w GlossyBox'ie , sama jakoś wpadła do koszyka podczas zakupów w Rossmannie . Nie zważając na kilka (wtedy jeszcze było ich tylko kilka) negatywnych opinii postanowiłam wypróbować . W końcu marzyły mi się piękne fale ... Na szczęście do koszyka wpadła tylko miniaturka . Bo w innym wypadku płakałabym nad zmarnowanymi nie dziesięcioma a ponad trzydziestoma złotymi .
"Idealny do kreowania ‘rozczochranych’ fryzur. Zapewnia matowe wykończenie bez efektu sklejenia włosów. Podkreśla naturalny charakter włosów i dodaje im objętości. Unosi włosy i utrwala efekt artystycznego nieładu."
Matowe włosy ? Oj bardzo . Wysuszone przy okazji . I sklejone do granic możliwości .
Pięknie skręcone włosy , jak po kąpieli w morzu ? Marzenie ...
Uniesione ? To już jakiś żart .
W zasadzie jedyną zaletą , którą dostrzegłam był szalenie przyjemny zapach produktu .
Numer dwa :
Lakier Wibo z serii różanej
Warto w powiększeniu zobaczyć jak lakier popsuł się po nałożeniu utwardzacza i po półtorej godzinie czekania i suszenia ... Smużył , krył dopiero po nałożeniu 3 warstw .
Na szczęście kosztował tylko 1 zł , nie będę miała wyrzutów sumienia nie używając go , a wątpię czy będę miała tyle cierpliwości by czekać 2-3h aż warstwa lakieru przeschnie ...
Jedynymi plusami był przyjemny , rzeczywiście różany zapach i ładny kolor . Aż żal zmywać ...
Oba bubelki trafiają do zakładki 'wymiana' . A nóż komuś posłużą lepiej niż mi ...