Dokonałam kosmetycznego odkrycia. A wszystko dzięki Kasi i jej złotej radzie.
Sama do tej poryn nigdy nie zdecydowałam się na kupno kremu BB. Te prawdziwe, azjatyckie przerażały mnie mnogością wyboru, polskie pseudo-odpowiedniki podbierałam właścicielkom z nadzieją, że w końcu znajdę swój prywatny "ideał". Zwykle okazywało się jednak, że krem jest po prostu pomarańczowy i na mojej bladej buzi wygląda przedziwnie. Traf chciał, że wspomniałam o moich poszukiwaniach w zeszłą sobotę na blogerskim spotkaniu. I wtedy odezwała się Kasia, która poradziła mi kupno kremu, który dziś chcę polecić wszystkim bladolicym poszukiwaczkom tego typu smarowideł :) A mowa o kremie BB Kasztan dla cery naczynkowej, jasnej od Bielendy.
Krem dobrze wyrównuje koloryt skóry, nie tworzy smug. Wchłania się momentalnie, trzyma się znośnie. Posiadam cerę suchą, ale mam tendencję do nieustannego pocierania i dotykania twarzy w ciągu dnia, więc jak zwykle zrzucam winę za słabą trwałość na moje nieznośne łapska :) Krem posiada zdecydowanie więcej różowych niż żółtych tonów. Jest to najjaśniejszy krem BB spośród tych dostępnych w drogeriach, które miałam okazję 'pomacać'. Garnier, Eveline czy Nivea = ciemność, cieeeemnooooośśśść i pomarańcz. Pachnie bardzo delikatnie. A co do naczynek - dobrze je maskuje. W składzie możemy znaleźć allantoinę, olej migdałowy, masło shea i co najważniejsze - SPF 15. Niestety odnajdziemy tam także disodium EDTA - składnik, którego powinny unikać kobiety w ciąży oraz karmiące piersią.
Podsumowując: ten krem "pseudo-BB" :) jest bardzo dobrą alternatywą dla osób (szczególnie bladolicych :), które nie potrzebują porządnego krycia, ale chcą osiągnąć naturalny efekt wyrównania koloru cery. Krem jest lekki, nakłada się szybko i sprawnie, cena nie jest zaporowa. Ja jestem na tak :)
Cena: 16-18 zł
Pojemność: 40 ml
Dostępność: Drogerie Polskie, mniejsze drogerie, allegro
A taki szalony kolorek noszę ostatnio na paznokciach :)
A! Zapraszam do ponownie uzupełnionej zakładki WYMIANA :)