sobota, 18 stycznia 2014

GLOV czyli mieszane uczucia mam.

Już dobre kilka tygodni temu zakończyłam trzymiesięczny okres testowania rękawicy GLOV on-the-go. Myślę, że większość z was wie, do czego to cudo służy :) Jest to rękawica, stworzona z miniaturowych włókien, które przy pomocy wody zmywają nasz makijaż. Rękawiczkę wystarczy namoczyć, lekko wycisnąć i przyłożyć do oka/przetrzeć twarz. Po zakończonym demakijażu rękawicę doczyszczamy wodą z mydłem. Każde zabrudzenie bez problemu z niej schodzi. Sama byłam zaskoczona :) Później wystarczy odwiesić rękawicę i pozostawić ją do wyschnięcia. Mamy do wyboru dwa rozmiary. Ta wersja jest mniejsza od tradycyjnej czterorogowej wersji Comfort (klik), posiada zaledwie dwie powierzchnie zmywania, jednak moim zdaniem spokojnie wystarcza do zmycia zarówno oczu jak i reszty twarzy.


Współpraca z nią to sama przyjemność :) Rękawica jest delikatna i przyjemna w dotyku, świetnie rozpuszczała nawet mocniejszy makijaż oka, pozostawiając skórę wokół bez podrażnień (które często przytrafiają mi się podczas demakijażu oczu płynem micelarnym czy mleczkiem do demakijażu). Jest tylko jedno "ale". Owszem - jestem zachwycona jej działaniem w temacie demakijażu oczu. Niestety jeśli chodzi o twarz, mycie za pomocą rękawicy GLOV kończyło się u mnie paskudnym wysypem. Robiłam dwa podejścia. Za każdym razem na drugi dzień na moja twarz wyglądała jak pole minowe. Obawiam się, że schnąca, wilgotna rękawica może być świetnym miejscem dla gromadzenia się bakterii. Z tego właśnie względu mam mieszane uczucia i myślę, że jeśli kiedykolwiek jeszcze skuszę się na ten wynalazek, to będzie to w sytuacji wyjazdowej - wtedy rzeczywiście może to być świetna alternatywa dla płynów czy innych cudów do demakijażu.
Okres użytkowania mniejszej rękawicy to ok. 3-4 miesiące. Koszt to ok. 40 zł.

A jakie są wasze doświadczenia z rękawicą GLOV?

niedziela, 5 stycznia 2014

Czy mnie również dopadł piaskoszał? :)


Nie jestem wielką fanką piasków. Niby mają wiele zalet: szybko schną, są wytrzymałe, pięknie się prezentują... Wszystko jest ok dopóki nie używam podkładu. Jednak gdy tylko próbuję nałożyć coś na buzię, wkurza mnie niemiłosiernie fakt, że wchodzi to w piasek i jedynym wyjściem jest zmycie lakieru (jakiekolwiek domywanie nigdy się nie udaje...).
O piaskach wypuszczonych przez Wibo wiele się pisze już od dłuższego czasu. Nie czułam się skuszona dopóki nie zobaczyłam tego posta u Idalii. Postanowiłam, że ta fuksja musi być moja. Teraz widzę, że zarówno u niej jak i u mnie aparat nieco przekłamał kolor lakieru. W rzeczywistości jest on nieco ciemniejszy, ale nadal wygląda zachwycająco i pięknie się błyszczy. Jego wytrzymałość również jest godna podziwu - po 5 dniach miałam delikatnie zdarte końcówki i ... nic więcej :) Schnie migiem, wystarczają mu dwie warstwy, a i zmywanie go nie jest męką.
Może z rozpędu skuszę się również na inne kolory...? W końcu mamy karnawał, najlepszy czas żeby błyszczeć :) 


piątek, 3 stycznia 2014

Projekt Denko: grudzień.

Witajcie w nowym roku :)
Co powinno się obowiązkowo zrobić w tym wyjątkowym czasie? Pozbyć się wszystkiego co stare, rozpocząć nowy rozdział. Także blogowy :) Z tego właśnie powodu moim pierwszym postem w nowym roku jest Projekt Denko - trzeba pożegnać stary rok i pozbyć się tych wszystkich zalegających butelek i buteleczek. W porównaniu z poprzednim, dwumiesięcznym denkiem-gigantem, w ostatnim miesiącu ilość zużyć raczej nie powalała na kolana, a wręcz przeciwnie, dziwnie rozmnożyła mi się ilość otwartych balsamów czy żeli. Trzeba nad tym popracować :) Tymczasem zapraszam was na mini-recenzje produktów, które udało mi się zdenkować w tym miesiącu.


Regenerujący balsam do ciała z olejem jojoba, lipidami i ekstraktem neroli
Produkt przeznaczony jest dla skóry bardzo suchej. Moim zdaniem niestety nie sprawdzi on się w tak ekstremalnych sytuacjach. Jednak mimo faktu, że moja skóra zazwyczaj wymaga mocniejszego nawilżenia, z tym produktem ostatecznie bardzo się polubiłam. Okazał się niezastąpiony w sytuacjach, gdy nie miałam czasu by czekać, aż balsam się wchłonie - Venus robił to błyskawicznie. Lekki w konsystencji, z niezbyt intensywnym, raczej neutralnym zapachem. Cena również nie jest wygórowana. Latem chętnie do niego wrócę :)

Mydło w płynie Mitia Aqua Active
Bardzo fajny produkt. Mydło nie przesuszało dłoni, dobrze się pieniło i przyjemnie pachniało (jednak zapach nie pozostawał na skórze). Bardzo wydajne co w parze z niską ceną i dosyć szerokim wachlarzem zapachów daje trio idealne :)


Z serii "Denkuję po przyjaciółce":
Szampon i odżywka Gliss Kur Ultimate Repair
Udany duet, po którym moje włosy wyjątkowo łatwo się rozczesywały. Ze względu na obecność całej masy silikonów w składzie raczej nie zdecydowałabym się na kupno i długofalowe stosowanie tych produktów, ale na te kilka użyć sprawdziły się całkiem nieźle. Ładnie wygładzały włosy. Zapach typowy dla takich produktów, przyjemny. Opakowanie, które nie wyróżnia się niczym specjalnym. Plus za niską cenę i szeroką dostępność.


Antyperspirant Dove Natural Touch z minerałami z morza martwego
Mój ulubiony antyperspirant, który pojawia się tutaj nie pierwszy raz.

Zmywacz do paznokci Isana
Na początku byłam z niego bardzo zadowolona, nawet przy okazji promocji kupiłam drugą, większą butelkę. Zauważyłam jednak, że dosyć mocno przesusza skórki. Zużyję drugą butelkę i będę szukać czegoś innego. Co polecacie? :)


Perfumy Calvin Klein Eternity
Mój zapach. Wracam do niego z dużym sentymentem, zawsze przynosi mi całą masę dobrych wspomnień. Zapach bardzo charakterystyczny, zawsze trafnie odgadnę, że inna kobieta również go używa :) To już drugi flakonik, mam nadzieję, że niedługo na mojej toaletce pojawi się kolejny.

Podkład rozświetlający Rimmel Wake Me Up
Lekki podkład, z którego byłam bardzo zadowolona i myślę, że jeszcze do niego wrócę. Nie kryje najlepiej, ale za to pięknie rozświetla, nie smuży i ładnie stapia się ze skórą, a co najważniejsze... jest jasny :)


Mascara Curling Pump Up Lovely
Już nie raz pisałam, że to mój tusz idealny. Myślę, że szybko nie zamienię go na nic innego.

Top coat Seche Vite
Wiązałam z nim duże nadzieje, ale niestety byłam w stanie używać go zaledwie dwa miesiące. Po tym czasie zgęstniał (mimo porządnego dokręcania) do tego stopnia, że nadaje się tylko i wyłącznie do wyrzucenia. Szkoda...


A na koniec dramat nad dramaty. Liczyłam na fajną, tanią piankę. Niestety to biedronkowe znalezisko po prostu momentalnie rozpływa się i spływa ze skóry. Nie polecam i wracam do niezastąpionych pianek Balea :)

Podsumowując: 10 pełnowymiarowych produktów.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...