wtorek, 4 lutego 2014

Projekt Denko: styczeń.

Witajcie :) Koniec stycznia (oraz koniec sesji) oznaczają jedno - czas na styczniowe denko. W tym miesiącu poszło mi całkiem nieźle :) Zużyłam kilka produktów do ciała (balsamy, żele), które od dłuższego czasu zalegały mi na półkach. Pojawiło się również kilka stałych ulubieńców, których zapasy muszę jak najszybciej uzupełnić :) Zapraszam :)


Odżywczy szampon oraz regenerująca odżywka DeBa
Duet taki pół na pół. Mocno średni szampon, który niczym mnie nie zachwycił. Włosy po umyciu były w niezłym stanie nawet do dwóch dni (u mnie to już prawie rekordowy wynik), jednak tuż po umyciu były szorstkie, nieprzyjemne w dotyku. Bez odżywki ani rusz. Nawilżenia nie zauważyłam.
Odżywka to zupełnie inna bajka, bardzo chętnie do niej kiedyś wrócę. Zakupiłam ją w Biedronce za grosze (ok. 5 zł), można ją również odnaleźć na Allegro (niestety tam jest już trochę droższa). Niska cena i dosyć duża pojemność (400 ml) to ewidentne plusy. Niestety kiepsko z jej wydajnością. Produkt ma rzadką konsystencję, na włosy trzeba nałożyć sporą ilość, ale efekty są tego warte - włosy łatwiej się rozczesują, są wygładzone i nawilżone.


Kremowe mydło w płynie koroLOVE o zapachu bzu
Kąpiel solankowa jodowo-bromowa o zapachu bzu
Moja ulubiona seria i punkt obowiązkowy w łazience. Recenzja tutaj.


Żel DrenaFast - recenzja tutaj.

Ujędrniające serum do biustu i dekoltu Perfect Body Beauty Bust Oriflame
Jest nieźle :) Po kilku tygodniach regularnego stosowania (i mniej lub bardziej regularnych ćwiczeń) widziałam wyraźne efekty :) Skóra na biuście ładnie się napięła. Mam jedno "ale": niby produkt bardzo wydajny, jednak cena za tą małą buteleczkę nieco odstrasza. Pozostanę chyba przy moim różowym ulubieńcu od Eveline, który spisuje się równie dobrze :)


Nawilżający olejek do ciała Palmer's - recenzja tutaj.

Żel pod prysznic So Fresh! Malinowa obsesja Soraya
Bardzo fajny produkt. Jakoś nigdy nie spoglądałam z większym zainteresowaniem w stronę tej serii kosmetyków Soraya. Nieco drażniła mnie zbyt infantylna szata graficzna, propozycje zapachowe też nie powalały na kolana swoją oryginalnością. Jednak gdy już porządnie wciągnęłam się w tą malinę, okazało się, że nie jest to do końca oczywisty i płaski zapach. Muszę przyznać, że kąpiel z użyciem tego produktu była prawdziwą przyjemnością :) Teraz czeka mnie testowanie balsamu do ciała :) Nie zmienię jednak zdania co do jednego - cytrynowy żel z tej serii naprawdę pachnie jak Ludwik ;o


Żel pod prysznic Garden of Eden Avon
Nigdy bym się nie spodziewała, że tak zachwyci mnie zapach żelu pod prysznic z Avonu. Osobiście uważam, że większość ich zapachów jest nieco powtarzalna. Ale nie ten. Wielką (aż 500 ml za ok. 8 zł!) butelkę zużyłam z przyjemnością. Zapach świeży, owocowy. Idealny na lato :)

Płyn micelarny BeBeauty
Muszę przyznać, że wreszcie odważyłam się użyć tego płynu również do demakijażu oczu (do tej pory wolałam wykorzystywać w tym celu nagietkową Ziaję, która zmywała nawet mocniejszy makijaż) i jestem bardzo zadowolona z efektów. Z cieniami radzi sobie znacznie lepiej niż jego następca - płyn od Dermedic (jeśli chodzi o tego pana to już czuję, że to będzie jednorazowa przygoda).


Lakier do włosów Syoss megamocne utrwalenie
Mój niezmiennie ulubiony hełmmejker :)


Krem do rąk glicerynowo-aloesowy z witaminą A+E Anida
Zanim dorwałam (wreszcie!) osławiony krem do rąk Anida z olejkiem makadamia i woskiem pszczelim, trafiła mi się okazja przetestowania jego zdecydowanie tańszego (i nieco mniej wyjściowego jeśli chodzi o szatę graficzną) brata. Byłam zaskoczona tym jak dobrze się nam współpracowało :) Lekka konsystencja, szybkie wchłanianie, przyjemny zapach i niska cena, a co najważniejsze - widziałam efekty :)

Z serii "Denkuję po przyjaciółce":
Pielęgnacyjno-naprawczy balsam do włosów normalnych i zniszczonych z rumiankiem i aloesem Avon
Szybka i lekka choć, przyznam szczerze, że nie dająca spektakularnych efektów maska. Ta przygoda już raczej się nie powtórzy ;]


Wygładzająco-nawilżające masło do ciała macadamia Paloma Body SPA
Duże oczekiwania miałam względem tego masła, szczególnie po przetestowaniu wersji oliwkowej, która mnie zachwyciła. W tym wypadku niestety nie było tak kolorowo. Bardzo tępa konsystencja, w dodatku wchłaniało się to cudo lata świetlne... Skład już na pierwszy rzut oka jest zdecydowanie za długi. Szkoda.

Cukrowo-orzechowy peeling do ciała z olejem arganowym Vintage Body Oil SPA
Koszmarek, nie kosmetyk. Począwszy od wiecznie uklejonego i przeciekającego opakowania (i z tego co wiem moje nie było jedyne pod tym względem) na okropnie klejącej warstwie parafiny oblepiającej ciało jeszcze przez kilka(naście) godzin skończywszy. Zdzierał dobrze, w składzie nawet odnajdziemy obiecywany olej arganowy czy migdałowy, ale cóż z tego, skoro na przód wysuwa nam się parafina, której niczym nie da się z ciała zedrzeć. Zapach produktu oraz szata graficzna również nie do końca do mnie przemawiają. Raczej nie skuszę się na inne produkty z tej serii.

Podsumowując: 15 pełnowymiarowych produktów.

sobota, 18 stycznia 2014

GLOV czyli mieszane uczucia mam.

Już dobre kilka tygodni temu zakończyłam trzymiesięczny okres testowania rękawicy GLOV on-the-go. Myślę, że większość z was wie, do czego to cudo służy :) Jest to rękawica, stworzona z miniaturowych włókien, które przy pomocy wody zmywają nasz makijaż. Rękawiczkę wystarczy namoczyć, lekko wycisnąć i przyłożyć do oka/przetrzeć twarz. Po zakończonym demakijażu rękawicę doczyszczamy wodą z mydłem. Każde zabrudzenie bez problemu z niej schodzi. Sama byłam zaskoczona :) Później wystarczy odwiesić rękawicę i pozostawić ją do wyschnięcia. Mamy do wyboru dwa rozmiary. Ta wersja jest mniejsza od tradycyjnej czterorogowej wersji Comfort (klik), posiada zaledwie dwie powierzchnie zmywania, jednak moim zdaniem spokojnie wystarcza do zmycia zarówno oczu jak i reszty twarzy.


Współpraca z nią to sama przyjemność :) Rękawica jest delikatna i przyjemna w dotyku, świetnie rozpuszczała nawet mocniejszy makijaż oka, pozostawiając skórę wokół bez podrażnień (które często przytrafiają mi się podczas demakijażu oczu płynem micelarnym czy mleczkiem do demakijażu). Jest tylko jedno "ale". Owszem - jestem zachwycona jej działaniem w temacie demakijażu oczu. Niestety jeśli chodzi o twarz, mycie za pomocą rękawicy GLOV kończyło się u mnie paskudnym wysypem. Robiłam dwa podejścia. Za każdym razem na drugi dzień na moja twarz wyglądała jak pole minowe. Obawiam się, że schnąca, wilgotna rękawica może być świetnym miejscem dla gromadzenia się bakterii. Z tego właśnie względu mam mieszane uczucia i myślę, że jeśli kiedykolwiek jeszcze skuszę się na ten wynalazek, to będzie to w sytuacji wyjazdowej - wtedy rzeczywiście może to być świetna alternatywa dla płynów czy innych cudów do demakijażu.
Okres użytkowania mniejszej rękawicy to ok. 3-4 miesiące. Koszt to ok. 40 zł.

A jakie są wasze doświadczenia z rękawicą GLOV?

niedziela, 5 stycznia 2014

Czy mnie również dopadł piaskoszał? :)


Nie jestem wielką fanką piasków. Niby mają wiele zalet: szybko schną, są wytrzymałe, pięknie się prezentują... Wszystko jest ok dopóki nie używam podkładu. Jednak gdy tylko próbuję nałożyć coś na buzię, wkurza mnie niemiłosiernie fakt, że wchodzi to w piasek i jedynym wyjściem jest zmycie lakieru (jakiekolwiek domywanie nigdy się nie udaje...).
O piaskach wypuszczonych przez Wibo wiele się pisze już od dłuższego czasu. Nie czułam się skuszona dopóki nie zobaczyłam tego posta u Idalii. Postanowiłam, że ta fuksja musi być moja. Teraz widzę, że zarówno u niej jak i u mnie aparat nieco przekłamał kolor lakieru. W rzeczywistości jest on nieco ciemniejszy, ale nadal wygląda zachwycająco i pięknie się błyszczy. Jego wytrzymałość również jest godna podziwu - po 5 dniach miałam delikatnie zdarte końcówki i ... nic więcej :) Schnie migiem, wystarczają mu dwie warstwy, a i zmywanie go nie jest męką.
Może z rozpędu skuszę się również na inne kolory...? W końcu mamy karnawał, najlepszy czas żeby błyszczeć :) 


piątek, 3 stycznia 2014

Projekt Denko: grudzień.

Witajcie w nowym roku :)
Co powinno się obowiązkowo zrobić w tym wyjątkowym czasie? Pozbyć się wszystkiego co stare, rozpocząć nowy rozdział. Także blogowy :) Z tego właśnie powodu moim pierwszym postem w nowym roku jest Projekt Denko - trzeba pożegnać stary rok i pozbyć się tych wszystkich zalegających butelek i buteleczek. W porównaniu z poprzednim, dwumiesięcznym denkiem-gigantem, w ostatnim miesiącu ilość zużyć raczej nie powalała na kolana, a wręcz przeciwnie, dziwnie rozmnożyła mi się ilość otwartych balsamów czy żeli. Trzeba nad tym popracować :) Tymczasem zapraszam was na mini-recenzje produktów, które udało mi się zdenkować w tym miesiącu.


Regenerujący balsam do ciała z olejem jojoba, lipidami i ekstraktem neroli
Produkt przeznaczony jest dla skóry bardzo suchej. Moim zdaniem niestety nie sprawdzi on się w tak ekstremalnych sytuacjach. Jednak mimo faktu, że moja skóra zazwyczaj wymaga mocniejszego nawilżenia, z tym produktem ostatecznie bardzo się polubiłam. Okazał się niezastąpiony w sytuacjach, gdy nie miałam czasu by czekać, aż balsam się wchłonie - Venus robił to błyskawicznie. Lekki w konsystencji, z niezbyt intensywnym, raczej neutralnym zapachem. Cena również nie jest wygórowana. Latem chętnie do niego wrócę :)

Mydło w płynie Mitia Aqua Active
Bardzo fajny produkt. Mydło nie przesuszało dłoni, dobrze się pieniło i przyjemnie pachniało (jednak zapach nie pozostawał na skórze). Bardzo wydajne co w parze z niską ceną i dosyć szerokim wachlarzem zapachów daje trio idealne :)


Z serii "Denkuję po przyjaciółce":
Szampon i odżywka Gliss Kur Ultimate Repair
Udany duet, po którym moje włosy wyjątkowo łatwo się rozczesywały. Ze względu na obecność całej masy silikonów w składzie raczej nie zdecydowałabym się na kupno i długofalowe stosowanie tych produktów, ale na te kilka użyć sprawdziły się całkiem nieźle. Ładnie wygładzały włosy. Zapach typowy dla takich produktów, przyjemny. Opakowanie, które nie wyróżnia się niczym specjalnym. Plus za niską cenę i szeroką dostępność.


Antyperspirant Dove Natural Touch z minerałami z morza martwego
Mój ulubiony antyperspirant, który pojawia się tutaj nie pierwszy raz.

Zmywacz do paznokci Isana
Na początku byłam z niego bardzo zadowolona, nawet przy okazji promocji kupiłam drugą, większą butelkę. Zauważyłam jednak, że dosyć mocno przesusza skórki. Zużyję drugą butelkę i będę szukać czegoś innego. Co polecacie? :)


Perfumy Calvin Klein Eternity
Mój zapach. Wracam do niego z dużym sentymentem, zawsze przynosi mi całą masę dobrych wspomnień. Zapach bardzo charakterystyczny, zawsze trafnie odgadnę, że inna kobieta również go używa :) To już drugi flakonik, mam nadzieję, że niedługo na mojej toaletce pojawi się kolejny.

Podkład rozświetlający Rimmel Wake Me Up
Lekki podkład, z którego byłam bardzo zadowolona i myślę, że jeszcze do niego wrócę. Nie kryje najlepiej, ale za to pięknie rozświetla, nie smuży i ładnie stapia się ze skórą, a co najważniejsze... jest jasny :)


Mascara Curling Pump Up Lovely
Już nie raz pisałam, że to mój tusz idealny. Myślę, że szybko nie zamienię go na nic innego.

Top coat Seche Vite
Wiązałam z nim duże nadzieje, ale niestety byłam w stanie używać go zaledwie dwa miesiące. Po tym czasie zgęstniał (mimo porządnego dokręcania) do tego stopnia, że nadaje się tylko i wyłącznie do wyrzucenia. Szkoda...


A na koniec dramat nad dramaty. Liczyłam na fajną, tanią piankę. Niestety to biedronkowe znalezisko po prostu momentalnie rozpływa się i spływa ze skóry. Nie polecam i wracam do niezastąpionych pianek Balea :)

Podsumowując: 10 pełnowymiarowych produktów.

wtorek, 31 grudnia 2013

Kosmetyczne podsumowanie roku 2013.

Witajcie :)
Czy jesteście przerażone, podobnie jak ja? Mija właśnie kolejny rok. Znów szybko, znów jakoś tak niepostrzeżenie. Muszę się wam przyznać, że bardzo czekam na rok 2014. Liczę, że pod wieloma względami będzie on przełomowy. Wam życzę tego samego, ale  przede wszystkim życzę wam oraz samej sobie zdrowia i świętego spokoju. Bo tego chyba nigdy za wiele? No i oczywiście wielu udanych, kosmetycznych odkryć. O moich zachwytach i małych rozczarowaniach roku 2013 możecie przeczytać poniżej.

Zachwyty roku 2013:

Lakiery do paznokci Rimmel Salon Pro oraz Golden Rose Rich Color



Biją na głowę nawet Essie, a przy tym są znacznie tańsze. Jeśli chodzi o lakiery Rimmel, to ulubieńcem końca roku stał się kolor Punk Rock. Spośród lakierów Golden Rose moje serce podbił kolor nr 31.

Krem do rąk The Secret Soap Store


Również zachwyt końca roku. Polecam każdemu, kto boryka się z przesuszającą się skórą dłoni. 

Płyn do kąpieli Original Source Lavender&Tea Tree


Gdyby nie jego kiepska dostępność, mogłabym powiedzieć, że jest to produkt idealny. Umilał mi kąpiele jak rok długi :) Produkt obowiązkowy w mojej łazience.

Żele pod prysznic Balea i LaBell


Nie mam swojego ulubionego zapachu. Każdy mnie zachwyca. Czuję, że przyszły rok również będzie należał do tych dwóch firm.

Top coat Essie Good To Go


Po wypróbowaniu kilku innych topów muszę przyznać, że nic nie zastąpi mi Essie. Jeśli jeszcze się wahacie i zastanawiacie czy wart jest swojej ceny, ja już nie mam wątpliwości. Jest wart każdych pieniędzy :)

Produkty Sylveco


Polska firma, której produkty w tym roku zachwyciły dużą część blogosfery. Ja podzielam zachwyty. Na wypróbowanie ciągle czeka ich balsam do ciała z betuliną. Czuję, że on ma szansę stać się moim prywatnym hitem 2014 roku :)

Kosmetyki firmy Joanna o zapachu bzu


Nie sądziłam, że odnajdę produkty, które naprawdę będą pachnieć bzem. To kolejne punkty obowiązkowe w mojej łazience. Balsam mnie nie zachwycił, ale solanka, mydło do rąk czy peeling (niewidoczny na zdjęciu) to dla mnie prawdziwe odkrycie :)

Kasztanowy krem BB Bielenda przeznaczony dla cery naczynkowej


Pierwszy tak jasny krem BB, z jakim miałam do czynienia. Latem świetnie zastępował mi podkład, często sięgałam po niego także w ostatnich tygodniach. Lekki, niedrogi. Bardzo się z nim polubiłam.

Mascara Curling Pump Up Lovely



Produkt idealny pod każdym względem. Cena, dostępność, efekt...
Jedyna mascara, dzięki której MAM RZĘSY :)

Rozczarowania roku 2013:

Balsam do ciała pod prysznic Nivea


Dla mnie okazał się niestety totalnym niewypałem. Nie rozumiem o co było tyle szumu...

Kosmetyki BingoSpa


Niestety w ciągu tego roku nie odnalazłam ani jednego produktu tej firmy, który byłby wart polecenia czy ponownego zakupienia. Z tego też powodu zrezygnowałam z dalszej współpracy.



Na niczym spełzły w tym roku również poszukiwania niebieskiego eyelinera idealnego. Wypróbowałam (i posłałam w świat) co najmniej 3 produkty - Barry M, Essence z LE Vintage District oraz Alverde. Wszystkie okazały się wielką porażką... Ale nie poddaję się :) Nadal szukam :)

Spędźcie dzisiejszą noc tak, jak lubicie najbardziej. Do przeczytania w nowym roku :))

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...