Zapraszam was na moje kwietniowe denko :)
Żele pod prysznic z limitowanej, zimowej edycji Balea - czekolada i figa oraz wiśnia i migdał - recenzja tutaj.
Peeling myjąco-wygładzający Ultra Slim Miraculum - recenzja tutaj.
Lotion do ciała z limitowanej, zimowej edycji Balea o zapachu czekolady i figi - recenzja tutaj.
Truskawkowy lotion do ciała The Body Shop
Śmierdziel jakich mało! W butelce pół biedy, na skórze chemia, chemia i jeszcze raz chemia. Plusem jest całkiem dobra wydajność. W składzie niestety roi się od parabenów.
Brązujący mus do ciała ze złotą perłą Orzech&Bursztyn Bielenda
Nie zachwycił mnie ten produkt. Jedyne co w nim uwielbiałam to jego zapach - przypominał mi zapach skóry po wielu godzinach wylegiwania się na słonecznej plaży. Mus (ta nazwa to jakieś nieporozumienie - w konsystencji bardziej przypominał mi lotion) szybko się wchłaniał, ale denerwowała mnie warstwa brokatu, którą po sobie pozostawiał. Delikatnie opalonej skóry nie dostrzegłam. Może efekt byłby lepszy na opalonym już ciele, które wtedy ładnie rozświetliłoby się. Nie jest to zły produkt, nie jest to nachalny samoopalacz, który pozostawia po sobie paskudne plamy. Taki sobie średniaczek.
Dwufazowy olejek do kąpieli Afryka SPA figa&daktyl z bio olejkiem arganowym Bielenda
Ciężki zapach wydostający się z butelki ginął niedługo po wlaniu olejku do wanny. Piana też z niego była średnia. Po nałożeniu na skórę efekt był nieco lepszy (skóra była nawilżona a i zapach zostawał na dłużej) ale wymagane jest użycie gąbki, ponieważ olejek jest bardzo wodnisty. Jestem ciekawa innych zapachów, więc pewnie się skuszę (szczególnie na połączenie imbir&kardamon), ale ten nie powalał. Wolę coś zdecydowanie bardziej pieniącego się.
Płyn do kąpieli lawenda&drzewo herbaciane Original Source
Wersja zapachowa niestety niedostępna w Rossmannie czy Naturze. Płyn kupiony w małej drogierii stał się moim ulubieńcem (na miejscu drugim, tuż po solance o zapachu bzu od Joanny). Duuuuuża piana, piękny, naturalny zapach. Skład nie powala na kolana, ale jest zdecydowanie krótszy i bardziej przyjazny naszej skórze niż ma się to w przypadku olejku od Bielendy. Polecam wszystkim miłośnikom lawendy. Ja jestem zachwycona.
Moje włosy ostatnio całkiem nieźle reagują na szampony Barwy Ziołowej. Pierwszym, z którym miałam styczność był szampon tatarakowo-chmielowy dla włosów łamliwych i zniszczonych. Piękny, ziołowy zapach, ale i konieczność każdorazowego użycia odżywki (po spłukaniu włosy stają się tępe okrutnie). Z drugiej strony wykończyłam także jeden z moich ostatnich ulubieńców: szampon do włosów farbowanych z keratyną i ekstraktem z czereśni Cece of Sweden. Moje włosy po jego użyciu odzyskały blask, jednak to Barwa sprawiła, że nieco mniej wypadają.
Wreszcie (można powiedzieć, że po latach :D) zdenkowałam odżywkę bez spłukiwania Pantene Pro-V sprężyste loki i fale. Niestety mocno obciążała moje włosy więc długo stała na półce. Ostatecznie wykorzystałam ją jako odżywkę do spłukiwania i było nieco lepiej. W zastraszającym tempie wykończyłam także nawilżającą odżywkę z granatem i aloesem Alterra. Raczej ponownie nie zdecyduję się na jej zakup, głównie ze względu na cenę i wydajność. Wolę przy najbliższej wizycie w DM zaopatrzyć się w kilka tubek odżywek Balea, które są o wiele tańsze i podobnie dobre.
Jakiś czas temu w moich zapasach kosmetycznych odnalazłam dwie butelki szamponu Babydream. Zużywam do mycia pędzli (zapach przecierpię). Płyn do płukania Colgate Plax Multi-protection całkiem dobrze spisywał się przy moich wrażliwych zębach.
Intensywnie wygładzający balsam do stóp Paloma FootSpa - recenzja tutaj.
Balsam kokosowy do dłoni BingoSpa - recenzja tutaj.
Mydło w płynie migdał&karmel Alverde - recenzja tutaj.
Krem do rąk Brazil Nuts Oriflame
Niestety słaby produkt. Baardzo wodnisty, zupełnie nie nawilżał. Jedyną zaletą był ciekawy zapach.
W śmieciach ląduje wiśniowy balsam do ust w tubce Carmex. Długo się starałam, ale nie jestem w stanie przecierpieć tego smaku (bo zapach ma przyzwoity). Słoiczkowy, klasyczny Carmex mi odpowiadał. Wersje smakowe po raz kolejny okazują się paskudne. A poza tym idzie lato, a ja latem tak z zasady używam czegoś delikatniejszego. Denko osiągnęły też dwie miniaturki kremów do rąk od L'Occitane, które otrzymałam w ramach akcji promocyjnej Glamour. I Rose 4 reines i Pivoine Flora były wodniste, nie nawilżały zupełnie. Niestety spośród kremów od L'Occitane godny polecenia jest jedynie ten z masłem shea.
Lakiery Miss Sporty i Lovely lądują w koszu - zgęstniały zupełnie. Oliwkowa maść od Ziai też osiągnęła dno - świetnie sprawdzała się jako ratunek na przesuszone łokcie, stopy czy skórki. Malutki flakonik wody perfumowanej Evidence z Yves Rocher rozmiarowo idealnie nadawał się do torebki, ale zapach był nieco za ciężki (ale za to trwały!)
Podsumowując: 22 pełnowymiarowe produkty.
Macie swoje opinie na temat kosmetyków, o których wspomniałam powyżej?
Które przetestowałyście? W które macie zamiar się zaopatrzyć?
Spokojnej niedzieli ;*