piątek, 30 sierpnia 2013

Instyle coral.



Kolejny wakacyjny nabytek to Instyle Coral. Pięknie prezentuje się na opalonych łapkach.

Post ten pojawił się automatycznie, na wszystkie komentarze odpowiem po 2 września.

środa, 28 sierpnia 2013

Oh boy you're so fine!



Rimmelomania trwa. Moja lakierowa rodzina przyjęła niedawno w swoje progi nowego członka :)
Taka jagódka, w sam raz na lato!

Post ten pojawił się automatycznie, na wszystkie komentarze odpowiem po 2 września.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Tag: moje blogowe sekrety.


Witajcie :) To pierwszy z cyklu postów, które pojawią się automatycznie w czasie, gdy ja odpoczywam w babskim gronie na jednej z dzikich plaż :) Do wzięcia udziału w tym tagu zaprosiła mnie Ala, nie mogłam więc odmówić... :) Mam nadzieję, że moje odpowiedzi was nie zanudzą. Enjoy :)

1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty?
Pierwszy post na moim blogu pojawił się w grudniu 2011 roku. Z założenia nie miał to być blog o tematyce kosmetycznej, a raczej bardziej lifestylowy (chociaż wtedy to słowo nie przeszło mi nawet przez myśl :) Dopiero troszkę później kosmetyczna część blogosfery porwała mnie i przepadłam z kretesem :) Posty publikuję ... rzadko. Z czego to wynika? Często zdarza się, że mam wenę, a wtedy czasu brak i odwrotnie.

2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności?
W pierwszej kolejności zawsze zaglądam w trzy miejsca: sprawdzam pocztę, facebook oraz bloga właśnie. Robię to kilka(naście) razy dziennie. Odpowiadam na komentarze, sprawdzam co nowego u innych blogerek...

3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą o tym, że prowadzisz bloga?
Dopiero od niedawna większa część moich znajomych oraz mojej rodziny wie o tym miejscu :) Przed dalszymi znajomymi ujawniłam się zakładając fanpage na FB i zapraszając ich do polubienia mojej strony.

4. Posty jakiego typu interesują Cię najbardziej u innych blogerek?
Może was to zdziwi, ale na równi z postami kosmetycznymi lubię czytać posty typu "tydzień na zdjęciach", posty lifestylowe, kulinarne, itp. W ten sposób mogę poznać bliżej blogerki, których blogi regularnie śledzę :)

5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom?
No pewnie, że tak :) Zazdroszczę im pięknych zdjęć, fantastycznych makijaży, znajomości tych wszystkich skomplikowanych składników, które możemy odnaleźć w tym co na siebie nakładamy... Przyznaję się bez bicia, że czasem troszkę zazdroszczę też fajnych współprac :)

6. Czy zdarzyło Ci się kupić jakiś kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu?
Nie przypominam sobie takiej sytuacji :)

7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy?
Zdecydowanie. Może nie wydaję milionów, bo raczej nie stać mnie na marki selektywne, ale zaczęłam stosować regularnie produkty, o których wcześniej nawet nie słyszałam ;p A tak na poważnie... Wiele rzeczy widzę u innych dziewczyn i korci mnie by wypróbować je także na sobie.

8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu?
Może to już nudne i wiele dziewczyn powtarza to samo, ale taka jest prawda - poznałam całą masę świetnych dziewczyn, które podzielają moje zainteresowania, a godziny spędzone na plotach z nimi to sama przyjemność. Z dnia na dzień staję się także bardziej świadoma tego co na siebie kładę, staram się dobierać kosmetyki rozsądnie, w taki sposób, aby mi pomagały a nie szkodziły.

9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty?
Sama nie wiem. Staram się sukcesywnie recenzować większość kosmetyków, których aktualnie używam.

10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga, tak że chciałaś go usunąć?
Raczej nie. Często mam kryzys weny twórczej, ale to zupełnie inna sprawa :)

11. Co najbardziej denerwuje Cię w blogach innych dziewczyn?
Nieczytelna czcionka, a także blogi, które przytłaczają ilością kolorów, obrazków i innych dziwactw. Ciężko wtedy skupić się na tekście. Nie zdziwię nikogo jeśli napiszę, że denerwują mnie blogi zakładane tylko i wyłącznie dla współprac lub rozdań. Takie "perełki" psują opinię o całej społeczności blogerek kosmetycznych.

Post ten pojawił się automatycznie, na wszystkie komentarze odpowiem po 2 września.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Na ustach wszystkich.


Slogan reklamowy brzmi "Tisane. Na ustach wszystkich." i rzeczywiście, u wielu dziewczyn czytałam, że balsam ten jest niezłą alternatywą dla Carmex'a, którego smakowe wersje skutecznie odstraszały mnie chemią, a wersja podstawowa była niezła ALE okrutnie ziała mentolem. Sama jednak staram się ograniczać jeśli chodzi o ilość smarowideł do ust, postanowiłam więc, że najpierw zdenkuję to co mam, a dopiero później skuszę się na przetestowanie tego produktu. Okazja jednak nadarzyła się nieco wcześniej... :))

Mając za sobą doświadczenia (lepsze i gorsze) z Carmex'em oraz (całkiem dobre) ze smarowidłami do ust od Nivea i The Body Shop stwierdzam, że ten produkt klasyfikuje się gdzieś po środku. Zachwycił mnie swoim zapachem, słodkim i delikatnym, nieco cukierkowym. Nawilżenie też oceniam na duży plus. Całkiem nieźle radził sobie z nieco bardziej przesuszonymi ustami. Jednak irytował mnie fakt, że Tisane Suntime mocno bieli usta. Może i nie przeszkadzało mi to na plaży, ale na co dzień usta nieboszczyka nie wyglądają zbyt atrakcyjnie :) Ale nie zrażam się. Tą niedogodność rekompensuje mi obecność SPF 30 co latem jest sprawą istotną. Myślę, że zimą chętnie zapoluję na wersję klasyczną (raczej w pomadce niż w słoiczku) żeby sprawdzić jak ona sprawuje się na ustach i czy w sytuacjach kryzysowych (czyt. siarczyste mrozy) sprawdzi się równie dobrze co Carmex.

W temacie składu: warto wspomnieć o obecności składników takich jak olej rycynowy, olej z oliwek, miód czy wosk pszczeli. Dodatkowo mamy tam ziele jeżówki, które działa antybakteryjnie i antywirusowo, owoc ostropestu, który silnie regeneruje komórki oraz liść melisy chroniący nasze usta przed opryszczką. Nie odnajdziemy za to żadnych parabenów. Chyba warto się skusić póki jeszcze lato w pełni? Przede mną tydzień wylegiwania się nad polskim morzem i myślę, że tego produktu nie zabraknie w mojej wakacyjnej kosmetyczce :)

sobota, 17 sierpnia 2013

Krem brzozowo-nagietkowy z betuliną oraz lekki krem brzozowy Sylveco.

O produktach firmy Sylveco słyszy się ostatnio sporo dobrego. Że niezbyt drogie, że naturalne, a w dodatku polskie. Mi również przypadła w udziale możliwość przetestowania kilku produktów tej firmy. A że mały wykład Angel na temat kremów do twarzy tylko umocnił mnie w przekonaniu, że warto przestawić się na coś naturalnego, na pierwszy ogień poszły kremy dedykowane właśnie tej części naszego ciała.


Krem brzozowo-nagietkowy z betuliną
Już na pierwszy rzut oka można rozpoznać, że krem różni się od tych dostępnych powszechnie w drogeriach. Nie posiada on w sobie żadnych dodatków zapachowych ani sztucznych barwników, co widać i ... czuć. Zapach nie jest odrzucający, ale odczuwałam przyjemniejsze aromaty :) Po zapoznaniu zmysłowym (:)) warto spojrzeć na skład. Nawet taka ignorantka jak ja zauważy, jak dobrze jest :) Trio olei: jojoba, sojowy oraz z pestek winogron. Ekstrakt z nagietka. Betulina, o której właściwościach poniżej. Jedynie w temacie wosku pszczelego mam małe wątpliwości (czy to dziadostwo przypadkiem dosyć często nie uczula?) Krem jest dosyć ciężki i tłusty, więc najlepiej stosować go na noc. Pozornie dosyć zbita konsystencja dobrze rozprowadza się na skórze, gorzej z wchłanianiem, potrzeba na to dłuższej chwili.
Jeszcze w temacie składu. Betulina to samo dobro: stanowi naturalny antyoksydant, chroni skórę przed czynnikami rakotwórczymi, zmniejsza świąd, łagodzi objawy atopowego zapalenia skóry czy łuszczycy, reguluje wydzielanie sebum, ma działanie przeciwgrzybicze, przeciwzapalne, przeciwwirusowe, pobudza syntezę kolagenu i elastyny, poprawia ukrwienie i koloryt skóry, reguluje gospodarkę lipidową... I to jeszcze nie wszystkie zastosowania!



Lekki krem brzozowy
W wypadku tego kremu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to higieniczne i wygodne opakowanie. Pompka typu "air less" zdecydowanie ułatwia zużycie kremu do końca i uniemożliwia przedostawanie się do środka produktu bakterii wprost z naszych paluchów :) Zadecydowałam, że ten produkt będę stosować na dzień. Nie jest to jednak dobre rozwiązanie przy tych nieludzko wysokich temperaturach, które nawiedzały Polskę w ciągu ostatnich tygodni. Produkt ten tworzy wtedy na skórze dosyć nieprzyjemną warstwę, co sprawia, że jedyne na co mamy ochotę to zmyć go jak najszybciej. Miałabym również wątpliwości w temacie nazywania go lekkim... Ale nie ma co marudzić, bo najważniejszy jest fakt, że działa, a przy normalnych temperaturach dobrze współpracuje z podkładem. Jeśli chodzi o skład, podobnie jak w wersji nagietkowej - samo dobro. Oleje, betulina...


Po ponad miesiącu stosowania tego duetu zaczęłam zauważać pierwsze zmiany. Przede wszystkim moja skóra stała się mniej wrażliwa i nieco zmniejszyła się jej skłonność do podrażnień. Widzę też zmianę na lepsze jeśli chodzi o poziom nawilżenia, ale jestem bardzo ciekawa czy te kremy "zdadzą egzamin" również zimą, kiedy przesuszenia i zaczerwienienia to mój chleb powszedni...

Póki co jestem bardzo na tak :)) Teraz pora na pomadkę ochronną i balsam do ciała :)

Na koniec najważniejsze! Jak wam się podoba nowy "dizajn" mojego bloga? :) To wszystko sprawka super-utalentowanej Asi, której należą się wielkie, wielkie podziękowania :)) Jesteś wielka!

***
Fakt, że otrzymałam produkt bezpłatnie nie wpływa na moją ocenę.
Dziękuję firmie Sylveco za możliwość przetestowania tego produktu.

środa, 7 sierpnia 2013

Projekt Denko: lipiec.


Kokosowy szampon oraz odżywka do włosów farbowanych Balea
Zgrany duet, który może nie spełnił do końca moich oczekiwań zapachowych, ale te związane z działaniem zrealizował w 100% :) W trakcie stosowania tych produktów moje włosy pięknie błyszczały i w czasie mniej upalnych dni nie wymagały codziennego mycia. Odżywka łatwo spłukiwała się z włosów i nie obciążała ich. Niedługo zabiorę się za testowanie duetu mango&aloes. Ale wiem już teraz, że do szamponów i odżywek Balea będę wracać.
Uprzedzam: SLS na drugim miejscu.


Kąpiel odbudowująca włosy z octem z malin i koktajlem owocowym
Nature Therapy Marion
Obawiam się, że dla mnie to produkt zbędny. Nie zauważyłam zmian w trakcie jego używania. Płukanka kosztuje kilka złotych, więc warto przetestować,
jednak moim włosom nie dawała zupełnie nic.

2minutowa lekka maska odżywiająca Aqua Light Pantene
Polubiłam się z tą maską, ale chyba nie na tyle, żeby częściej do niej wracać. Szybko ratowała moje włosy w sytuacjach kryzysowych lub po dłuższym zaniedbaniu. Jednak ze względów czysto ekonomicznych pozostanę przy Kallosie, który również składem nie powala, ale jest po prostu tańszy :) Na plus lekka konsystencja i przyjemny, pozostający przez dłuższy czas na włosach zapach.


Peeling pod prysznic Isana - recenzja tutaj

 Hipoalergiczny balsam nawilżający do cała Physiogel
Przetestowałam dzięki Kasi i ... przepadłam. Lekki i nieco wodnisty, szybko wchłaniający się balsam, który działał. Podkreślam: działał! Idealny w upalne dni, nie zostawiał żadnej tłustszej warstwy. Świetnie radził sobie z podrażnieniami po goleniu, ze skórą poparzoną słońcem... Szkoda tylko, że cena do najbardziej przyjaznych nie należy. Jeśli (kiedykolwiek) zużyję wszelkie mazidła do cała, wrócę do niego :)

Kolagen do ciała BingoSpa - recenzja tutaj


Żel do golenia Karaibskie marzenie Balea
Nie ma co narzekać, produkt dobry, zapach przyjemny. Jedyny minus to fakt, że trochę za szybko spływał ze skóry. Nic jednak nie przebije mojego ukochanego żelu o zapachu brzoskwini :)) Szkoda tylko, że tak ciężko go zdobyć. Póki co karaibskie marzenie zostało zastąpione tanią a dobrą pianką z Lidla :)

Zmywacz do paznokci Cien
Jak zwykle, mój ulubiony :) choć aktualnie zdradzony na rzecz Essence o zapachu kokosa.

Krem regenerujący z 96% aloesu Zuccari
Nie wyobrażam sobie codziennego funkcjonowania bez żelu aloesowego. Mam dla niego masę zastosowań, ale o tym niedługo w osobnym poście. Ten żel sprawdzał się nieźle. Teraz zastąpił go odpowiednik z AlterMedica :)



Peeling do ciała o zapachu mango BeBeauty
Dobry do codziennego, niezbyt mocnego zdzierania. W dodatku tani jak barszcz :) Szkoda, że nie jest dostępny w stałej ofercie.

Masło do ciała Chocomania The Body Shop
Produkt, który mnie zachwycił. Zazwyczaj nie toleruję kosmetyków o zapachu "czekolady" (albo raczej czekochemii), a The Body Shop jest dla mnie po prostu za drogi, ale to masło dostałam w prezencie i jestem przekonana, że skuszę się kiedyś na pełnowymiarowe opakowanie. Zbita konsystencja, typowa dla masła, która w trakcie rozsmarowywania staje się kremowa i idealnie wchłania się w skórę. Zapach? Obawiam się, że musicie powąchać, żeby zrozumieć o co mi chodzi. Nie jest to typowa czekolada, ale ma w sobie to COŚ, co najwyraźniej przemówiło do mojego nosa. Nawilżenie też pierwsza klasa. Tak, tak, tak!


Nawilżane chusteczki Babydream wersja mini i maxi :)
Jedna torebkowa, druga stacjonarna :) Nie wyobrażam sobie bez nich codziennego nakładania makijażu. Dobrze sprawdzają się także przy tym upale... Jednak z ponownym zakupem raczej się wstrzymam. Postanowiłam zapolować na realowe chusteczki, o których na ostatnim blogerskim spotkaniu wspominała Angel.


Delikatny żel-krem łagodzący do mycia twarzy BeBeauty
Dobry, dobry produkt :) Przebija go tylko wersja żelowa, która jest lżejsza i nieco lepiej się pieni :) Nie wysusza i nie podrażnia mojej skóry.

Złuszczający peeling do stóp BeBeauty
Niby kupiłam drugie opakowanie, ale sama nie wiem czy pozostanę przy nim na dłużej.
Na moje stopy jest chyba jednak zbyt delikatny.

Woda termalna Balea
Tani produkt, który ratował mnie w czasie upałów, odświeżając oraz schładzając moją skórę. Z powodu braku dostępu do DM zastąpiłam ją wodą Uriage, która akurat była w promocji w SP.


Sól pieniąca do kąpieli Harmony z olejkiem arganowym On Line 
Piękny zapach, jednak (co dziwne) dosyć wysoka cena, ok. 7 zł. Sama nie wiem. 

Płyn do kąpieli Caramel Waffle Luksja
Niestety znowu się zawiodłam, podobnie jak na wersji czekoladowo-pomarańczowej. Piękny zapach wydobywający się z butelki znika zupełnie po wlaniu produktu do wanny. Potrzeba też naprawdę sporej ilości płynu by utworzyła się jakakolwiek piana. Trzeci raz już się nie skuszę.

Płyn do kąpieli z lawendą i drzewem herbacianym Original Source
Mój ulubiony dodatek kąpielowy. Najlepszy ze wszystkich testowanych przeze mnie do tej pory płynów OS. Gęsta piana, bardzo intensywny, prawdziwie lawendowy zapach. To już druga zdenkowana butelka, pora odnowić moje zapasy :)


Baza i top coat OPI
Świetny duet, który wyraźnie przedłużał trwałość moich lakierów. Jednak po ok. 6 miesiącach po prostu zgęstniały. Żegnam bez smutku mając godnego następcę - Essie Good to go. Teraz już rozumiem o co było tyle zmieszania :)

Gel-look top coat Essence
Używałam go przez zakupem OPI. Nie ma na co narzekać :) Niestety też już zgęstniał.

Żelowy eyeliner Essence 01 Midnight in Paris
Baardzo lubiłam ten produkt, za jego intensywną czerń i trwałość, jednak po pewnym czasie zaczęło mnie męczyć codzienne mycie pędzelka. Teraz znów szukam ideału (czarny eyeliner od Vipery nie dorasta mu do pięt...).


Drogocenny krem na noc Immortelle L'Occitane en Provence - recenzja tutaj

Jedwab do włosów Biosilc
Zastąpił go jedwab od Green Pharmacy, który sprawił, że do Biosilca już raczej nie wrócę.


Wśród zużytych próbek na większą uwagę w zasadzie nie zasługuje nic. Wiele oczekiwałam po odżywce Mythic Oil, ale okazała się "zwyklakiem". Zużyłam także peeling i maskę do rąk Efectima - pojawi się o nich osobny post :)


Pozbywam się również tego delikwenta. Nie jestem w stanie go wykończyć. Śmierdziel, który ściągał dosyć nieprzyjemnie skórę. Jego recenzję odnajdziecie tutaj. Wracam do żeli BeBeauty :)

Podsumowując: 24 pełnowymiarowe produkty.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

50 faktów o mnie.

1. Płaczę ze złości i szczerze tego nie cierpię.
2. Zdawałam maturę z języka hiszpańskiego na poziomie rozszerzonym.
3. Mojego narzeczonego i mnie przez 3 lata dzieliło ok. 170 km i widywaliśmy się raz na dwa tygodnie.
4. Uwielbiam kolor różowy, szczególnie ten pudrowy odcień :))
5. Mam dwie kotki.
6. W te wakacje zarobiłam swoje pierwsze pieniądze.
7. W wakacje 2011 pracowałam jako wolontariusz na Światowych Dniach Młodzieży. Główną motywacją do wyjazdu był dla mnie fakt, że odbywały się one w Madrycie :)
8. Jestem zakochana w Hiszpanii ...
9. ... a mimo tego studiuję filologię rosyjską.
10. Wychowałam się na śląsku, ale moja znajomość gwary jest na poziomie ... praktycznie zerowym. Jest to powód częstych żartów ze strony mojej rodziny.
11. Moim ulubionym zespołem jest Dżem. I szczerze uwielbiam Macieja Balcara.
12. Nałogowo oglądam seriale. NAŁOGOWO.
13. Uwielbiam stare meble. Sukcesywnie przygarniam kolejne elementy sypialni moich dziadków, która liczy sobie ponad 50 lat. Ostatnio udało nam się wreszcie wstawić na nasze "salony" łóżko o wymiarach 190x190. Śpi się po królewsku :))
14. Potrafię ruszać uszami :))
15. Ale za to nie potrafię jeździć na łyżwach ani na łyżworolkach.
16. Uwielbiam pływać.
17. Przez ponad 4 lata grałam w koszykówkę. Byłam nawet w kadrze wojewódzkiej :)
18. W mojej szafie ciężko jest odnaleźć coś co nie jest w kolorze czarnym. Wyjątek stanowią kolorowe sukienki i spódnice maxi, do których mam słabość.
19. Marzę o prawie jazdy na motor.
20. Nie cierpię cieni do powiek. Nie umiem się nimi posługiwać.
21. Marzę o podróży na Kubę i do Stanów.
22. Przez kilka lat regularnie zapisywałam wszystko w kalendarzu (tyle, że te zapiski miały charakter nieco bardziej 'pamiętnikowy'). W pewnym momencie przestałam i często mi tego brakuje. Szczególnie gdy chciałabym odświeżyć sobie pewne sytuacje z przeszłości.
23. Jestem zodiakalnym koziorożcem.
24. Adelajda - to moje trzecie imię.
25. Gdybym miała córkę, dałabym jej na imię Marianna lub Róża. Nie mam pojęcia jak nazwałabym syna. Imiona męskie jakoś do mnie nie przemawiają :)
26. Zimą ukończyłam kurs baristyczny. Teraz planuję wybrać się na kurs barmański.
27. Uwielbiam zapach lawendy i bzu (także w kosmetykach).
28. Lubię zmywać naczynia :D
29. Jestem bardzo punktualna. Aż za bardzo.
30. Mam duży sentyment do zdjęć. I tych starych, czarno-białych i tych nowych. W czasach gimnazjalno-licealnych na każdej imprezie to ja robiłam zdjęcia, więc teraz mam prawdziwą kronikę tego okresu. Uwielbiam wywoływać zdjęcia, opisywać je i porządkować w albumach. Relaksuje mnie też oglądanie ich.
31. Mam małą klaustrofobię, a poza tym boję się psów.
32. Mam ok. 176-178 cm wzrostu. Sama dokładnie nie wiem. Dopóki grałam w koszykówkę, mój wzrost zawsze zawyżałam. Teraz sytuacja ma się nieco inaczej :p
33. Zawsze uważam, że zrobię coś lepiej niż druga osoba, więc pewnych rzeczy wolę dopilnować sama niż zdać się na kogoś innego.
34. (Gdybym miała do tego talent to...) chciałabym zajmować się aranżacją wnętrz.
35. Uwielbiam biżuterię. Dużą. Kolorową. Szczególnie kolczyki. Ostatnio jakoś moja pasja powoli mi przechodzi i decyduję się na dodatki nieco delikatniejsze, ale przez kilka lat praktycznie nie wychodziłam z domu bez biżuterii. Kolczyki czy naszyjnik zawsze były też najlepszą pamiątką z jakiegoś wyjazdu.
36. Uwielbiam mieć pomalowane paznokcie.
37. Nie cierpię chodzić po sklepach. Nie działa to na mnie relaksująco, wręcz przeciwnie... Wybawieniem dla mnie jest allegro i zakupy w sklepach internetowych :)
38. Uwielbiam pierogi i (od niedawna) cukinię pod każdą postacią.
39. Jeśli chodzi o mięso to w zasadzie... jem tylko kurczaka.
40. Mam rzęsy dosyć długie, ale... praktyczne całkowicie proste. Boleję nad tym okrutnie ;p
41. Uwielbiam książki Guillaume Musso. Mają w sobie magię.
42. Moje ulubione piosenki: Grzegorz Turnau - Było kiedyś między nami, Florence And The Machine - Heartlines, Seweryn Krajewski - Niebo z moich stron, Sting - Desert Rose.
43. Mój narzeczony oświadczył mi się podczas wycieczki do Bratysławy, a ja... praktyczne tego nie pamiętam. Akurat wtedy (pierwszy raz od 7 czy 8 lat) byłam chora i miałam bardzo wysoką gorączkę.
44. Relaksuje mnie oglądanie inspirujących zdjęć na weheartit.com.
45. Z gazet czytuję w zasadzie tylko Wysokie Obcasy.
46. Uwielbiam disco polo! A przynajmniej to takie sprzed kilku(nastu) lat :) Tylko przy takiej muzyce potrafię się wytańczyć :)
47. Moją ulubioną płytą jest składanka Barcelona.
48. W moim pokoju wszystko poustawiane jest "co do centymetra". Od razu widzę, że ktoś przesunął lub przestawił jakiś przedmiot.
49. Nie oglądam horrorów. W ciągu mojego 20letniego życia obejrzałam 1. Wystarczy.
50. Przez wiele lat nosiłam grzywkę. Dopiero niedawno ją zapuściłam, ale planuję wrócić do dawnej fryzury :)

Dobrnęłyście do końca? Jeśli tak to podziwiam :)
Trzymajcie się jakoś w tym upale!

piątek, 2 sierpnia 2013

Walczę z suchą skórą pod oczami razem z BeautyFace.

Wiele z was pewnie słyszało o akcji "Stop suchej skórze", w ramach której otrzymałyśmy do przetestowania kolagenowe płatki pod oczy BeautyFace. Mi trafiły się regenerująco nawilżające z dodatkiem czerwonego wina.


Co pisze o nich producent?
"Szczególnie polecane przy regularnym stosowaniu makijażu. Dogłębnie nawilżają i regenerują skórę, likwidują widoczne zmęczenie, dotleniają, przywracają miękkość i elastyczność, przeciwdziałają wiotczeniu i gromadzeniu się wody, odmładzają"
Są przeznaczone dla skóry w każdym wieku, odwodnionej, szorstkiej, zmęczonej, matowej, pozbawionej elastyczności, miękkości i kolorytu.


Pierwsze wrażenia:
Płatki znajdują się w wygodnej do otwarcia saszetce. Zanurzone są w płynie i ułożone na plastikowej tacce. Wyjmując je trzeba jednak uważać by ich nie rozerwać, moje niestety były już delikatnie ponadrywane. Sama aplikacja nie stanowi większego problemu. Płatki na początku nie do końca chciały przykleić się do skóry, jednak jak już przylgnęły do twarzy to na szczęście nie zjeżdżały na policzki. Niestety sporym niedopatrzeniem jest fakt, że nigdzie nie jest podana informacja przez jaki czas należy je pozostawić na skórze. Sam opis na opakowaniu ucięty jest w połowie zdania. Dobrze, że o składzie nie zapomnieli nas poinformować :))


Wrażenia po użyciu:
W trakcie skóra pod oczami niestety delikatnie mnie szczypała. Po zdjęciu płatków spektakularnych efektów nie zauważyłam. Bałam się nieco, że skóra będzie nieco podrażniona, ale na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Wizualnie nie zmieniło się nic. W dotyku skóra stała się ZDECYDOWANIE bardziej elastyczna i bardziej miękka.
Z tego co wiem, kuracja jest przewidziana na tydzień, a opakowanie 7 par płatków w regularnej cenie kosztuje ok.80 zł. Szkoda, że nie miałyśmy możliwości przetestowania płatków przez dłuższy czas, efekt pewnie byłby bardziej widoczny. Ja raczej nie zdecydowałabym się na zakup tak drogiego produktu. Wolę pozostać przy moich ulubionych żelach pod oczy z Flos-Leku.

Tutaj możecie zamówić wasze płatki.

***
Fakt, że otrzymałam produkt bezpłatnie nie wpływa na moją ocenę.
Dziękuję firmie BeautyFace za możliwość przetestowania tego produktu.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...