Generalnie darzę BingoSpa sporą sympatią. Gdyby nie kilka stałych minusów, które wytykam im w każdej recenzji, a które pewnie znacie już na pamięć :) firma ta zazwyczaj nie zawodzi mnie jakoś drastycznie. Już trochę czasu minęło odkąd otrzymałam (trzecią już) paczkę z kosmetykami. Poprzednio nieco narzekałam (i nie ja jedna) na mały wybór kosmetyków do przetestowania. Tym razem oferta była już bogatsza :) Ja postawiłam na kolagen - zdecydowałam się na kolagenowy krem do twarzy, kolagen do ciała oraz kolagenowe serum do mycia włosów. Tradycyjnie już zaczynam od produktu, który przypadł mi do gustu najmniej z całej trójki.
Rekonstruujące i nawilżające serum do mycia włosów BingoSpa
A czym tak podpadł mi ten maluch, że wylądował na ostatnim miejscu?
Najpierw kilka słów od producenta:
"Skuteczne, bo bogate w kolagen, który wspomaga proces odbudowy włókna włosa.
Kolagen jest białkiem o bardzo podobnej budowie do białek tworzących strukturę włosa.
Dzięki temu tworzy cieniutki film ochronny na powierzchni włosów, który zwiększa zatrzymanie wilgoci i jednocześnie chroni włosy przed wnikaniem szkodliwych substancji z otoczenia przywracając włosom jędrność, elastyczność i miękkość w dotyku."
Niestety te obietnice nie do końca sprawdziły się w moim przypadku. Produkt zdenkowałam bardzo szybko i raczej do niego nie wrócę. Dlaczego? Zirytowała mnie głównie mała wydajność. Niby produkt nie jest drogi ale... Żeby naprawdę dobrze się spienił i pokrył w całości moje półdługie włosy, musiałam zużyć sporą ilość. A przy tak malutkiej buteleczce (150 ml) serum wystarczyło mi na 6-7 myć. Moim zdaniem niewiele. Starałam się nie używać go codziennie, stosowałam zamiennie Cece of Sweden. Włosy po zmyciu były bardzo tępe i szorstkie - odżywka/maska obowiązkowa. Rzeczywiście dostrzegłam, że po umyciu stawały się nieco miększe, ale czy nawilżone? Niekoniecznie. Elastyczność? Zupełnie nie. Włosy były dużo bardziej niesforne i trudniejsze do ułożenia.
Co poza tym? Szata graficzna skromna, charakterystyczna dla BingoSpa, raczej nie przykuwająca uwagi. Opakowanie jak zwykle niezbyt przemyślane (podobny zarzut pojawiał się wcześniej i pojawi się także przy kolagenie do ciała - błagam o pompkę lub chociaż o nieco bardziej wygodny dozownik). Łatwo wylać zbyt dużą ilość produktu, mokrymi rękami ciężko się zakręca/odkręca nakrętkę... Średnia sprawa. Papierowa etykietka szybko niszczy się pod wpływem wody. Zapach przyjemny, neutralny, nieco podobny do kremu Nivea. Podsumowując: dla mnie średniaczek.
Cena: 9 zł/150 ml
Dostępność: sklep internetowy BingoSpa (tutaj), mniejsze drogerie i hurtownie kosmetyczne, Auchan, Tesco, Real.
Nie spotkałam się nigdy z tym serum ...
OdpowiedzUsuńja mialam jedwabne serum, ale tez je srednio polubilam...
OdpowiedzUsuńA chociaż dawało jakieś efekty?
UsuńJa miałam pierwszy raz do czynienia z kosmetykami BingoSpa, ale jakoś nie do końca się przekonałam.
OdpowiedzUsuńWiesz co ja na jakieś perełki nigdy nie trafiłam, ale całkiem przyzwoitym produktem był np. kokosowy balsam do dłoni czy czekoladowo-limonkowe serum do ciała. Jedyny ich problem to zazwyczaj te fatalne opakowania, naprawdę nie wiem kto je wymyśla.
UsuńOjj średniaczek :(
OdpowiedzUsuń