Popatrzcie jakie smakołyki ostatnio trafiły w moje ręce :))
W ramach prezentu urodzinowego od moich aniołków :) dostałam miniaturki kosmetyków The Body Shop: masło z serii Chocomania, grejpfrutowy peeling, truskawkowy lotion oraz żel do mycia dłoni o zapachu mango. Do paczuszki dołączony był także mozaikowy brązer Skin Match Astor, którym póki co jestem zachwycona :)
A jakie są moje pierwsze wrażenia na temat całej reszty? Peeling fantastycznie zdziera, pachnie świeżo i pobudzająco. Aż chce się pełnowymiarowego opakowania. Lotion niestety ładniej pachnie w butelce niż na skórze, a i nawilżenie pozostawia wiele do życzenia. Masło z Chocomanii? Jedno wielkie zaskoczenie. Osobiście nie lubię kosmetyków o zapachu czekoladowym (w sumie nie lubię niczego co czekoladowe, poza czekoladą :D), ale ten produkt pachnie pięknie i ma jeszcze piękniejszą konsystencję - tak kremowego masła jeszcze nie miałam. Żel do rąk też bardzo mi służy (a jak pachnie........) :))
W zeszłym tygodniu dotarła do mnie paczuszka od Anity, z którą miałam okazję przeprowadzić małą wymianę :) Poza pomadką Madame L'Ambre przyleciała do mnie kredka z tej samej firmy oraz cała masa próbek i odlewek. Pięknie dziękuję!
Niestety póki co moje zdanie na temat wymienionych kosmetyków nie jest najlepsze... Pomadka wchodzi w załamania i wysusza usta. Za to z drugiej strony bardzo długo się utrzymuje i ma piękny, soczysty kolor. Kredka jest niezła, ale biorąc pod uwagę cenę, chyba nie skuszę się na kolejną.
Ostatnią niespodzianką w tym tygodniu była przesyłka, którą znalazłam pod moimi drzwiami (Poczto Polska <3) czyli skutki współpracy z L'Occitane, którą nawiązałam (podobnie jak połowa polskiej blogosfery ;p) w okolicach grudnia.
Każda z blogerek otrzymała wiosenny koszyczek, w którym znalazłyśmy jednakową zawartość: miniaturki żelu pod prysznic z werbeną, kremu do rąk z masłem karite, kremu do twarzy na noc Immortelle, wody toaletowej Pivoine Flower oraz mydełko z masłem shea. Z przyjemnością przetestuję otrzymane produkty i w najbliższym czasie postaram się stworzyć jakąś małą, zbiorczą recenzję. Mam nadzieję, że ta paczuszka to tylko przedsmak dalszej współpracy (oraz małe zadośćuczynienie za zwłokę ;p) i z nadzieją patrzę w przyszłość :)
A na koniec szybkie NOTD - kolejny nails.inc. Tym razem szaro-srebrny brokat na bazie peel off Essence. Tej pani niestety już podziękujemy. Zupełnie się nie sprawdziła (choć robiłam do niej kilka podejść). Wolę się siedzieć godzinami z wacikami i folią obwiązaną wokół palców niż męczyć się ze zdzieraniem tego dziadostwa (a później patrzeć w jakim opłakanym stanie są moje paznokcie). Baza w najbliższym czasie wyląduje w zakładce 'wymiana'. Może komuś przypadnie do gustu bardziej :)
Sam brokat milusi, nieprawdaż? :)
fajne smakołyki:) Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńBrokacik ładny :P
OdpowiedzUsuńLiczyłam, że L'occitane bardziej się postara.
OdpowiedzUsuńAno niestety ...
UsuńNie no,w końcu muszę kupić sobie jakieś masełko z The Body Shop :))
OdpowiedzUsuńMi niestety nadal szkoda na nie funduszy ... :)
UsuńOo miałam kiedyś ten peeling :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie jeśli będziesz mieć wolną chwilę :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę kosmetyków z TBS.
OdpowiedzUsuńA firma L'Occitane należy do jednych z moich ulubionych, będziesz zadowolona z kosmetyków.
świetny ten lakier :) taki błyskotek :) zazdroszczę czekoladowego masełka ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę masełek :) piękny jest ten lakier brokatowy. Prowadzisz bardzo interesujący blog :) dodaje do obserwowanych i w wolnym czasie zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuń