No nie idzie mi ostatnio z tą systematycznością... :) Naprawdę bardzo staram się was nie zaniedbywać jednak na drodze ciągle staje mi coś nowego. A tu sesja, a tu sprawy osobiste, które sprawiły, że nie w głowie mi było pisanie... Na szczęście teraz mogę powiedzieć, że duża część tego wszystkiego już jest za mną (wraz ze zdaną sesją :) a ja powracam z nowymi siłami i całą masą recenzji w zanadrzu :)
Przez ostatni czas przybyło w moich zbiorach kilka produktów, za których testowanie dopiero się zabieram - możecie traktować ten post jako swoistą zapowiedź tego co w najbliższym czasie się tu pojawi :)
Podczas wizyty w moich ulubionych hurtowniach w moim ulubionym mieście słynącym z dworca :)) znalazłam szarlotkowe masełko Sweet Secret, o którym w okolicach świąt dużo mówiło się w blogosferze. Powiem jedno - jestem zachwycona! Kupiłam też wreszcie zachwalany i tani jak barszcz (3 zł z groszami) szampon tatarako-chmielowy firmy Barwa. Dobrze doczyszcza włosy, ale niestety bez odżywki ani rusz. Po jego użyciu włosy są tępe podobnie jak po Babydream -.-
Nie wspominałam także o szalenie miłym spotkaniu, w którym miałam okazję uczestniczyć tuż po moim ostatnim egzaminie (najlepsza nagroda :) . Przy kawie i babeczkach miałam okazję poplotkować z Kapryskiem, Anią i Kamyczkiem. Poza miłymi wspomnieniami i zaplanowaną wyprawą do Czeskiego Cieszyna przywiozłam ze sobą skutki małej wymiany z kapryśną Alą :) - organiczny balsam do ust Pure Nature, truskawkowo-śmietankowy krem do rąk, puder oraz patyczki do zmiękczania skórek Click&Go firmy Osmoza.
Po spotkaniu oczywiście nie dało rady nie wpaść do Rossmanna. Skuszona przez Kamyczka sama wrzuciłam do koszyka moją pierwszą pomadkę Elixir od Wibo. A o niej kilka słów już niedługo :)
W czasie mojej nieobecności dotarła też do mnie przesyłka od BingoSpa w ramach III edycji współpracy. Co prawda moją chęć wyraziłam jakiś tydzień po terminie - została ona zaakceptowana mimo to. Tym razem wybór kosmetyków był nieco większy. Ja postawiłam na kolagen - w moje łapki dotarł kolagen do ciała, kolagenowe serum do mycia włosów i delikatny krem do twarzy z kolagenem.
Zdecydowałam się także na zakup Bio-Oil. Recenzja wkrótce.
Last but not least... Przepiękny, błętkitny eyeliner z LE Vintage District Essence. Nie śmiałam nawet marzyć, że uda mi się go zdobyć :) A wszystko dzięki temu, że wreszcie miałam okazję zajrzeć do drogerii Hebe. Ile ja bym dała by mieć ją na miejscu :(
Uzupełniłam także zakładkę 'wymiana' - zapraszam :)
Także posiadam ten szampon z barwy ;)
OdpowiedzUsuńI jak wrażenia ? :)
Usuńha! namówiłam Cię :D jak się sprawuje wibo?:)
OdpowiedzUsuńŻebyś wiedziała ;p Przyznam, że rewelacyjnie :) Jestem bardzo miło zaskoczona i chyba popędzę w wolnej chwili po kolejną w innym odcieniu :))
Usuńczekam na recenzje:D
OdpowiedzUsuńKapryśna Ala, ale pojechałaś ;p
OdpowiedzUsuń:D ;*
UsuńCzekam na recenzję Bio-oil :)
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym mieć dostęp do Hebe, ostatnio będąc w PL tam zajrzałam i zakochałam się w tej drogerii :(
OdpowiedzUsuńGratuluję zdanej sesji :) szarlotkowe masło i szminka Wibo nr 6 - to są produkty, na których recenzje czekam :)
OdpowiedzUsuńA bardzo dziękuję :) Pomadka pojawi się na dniach :)
Usuńsuper!:D
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś podać adres tej hurtowni? :)
OdpowiedzUsuń