piątek, 26 października 2012

nowe uczelniane torbiszcze :)

Pisałam jakiś czas temu o Torebce Idealnej , którą udało mi się znaleźć w Parfois . Ten sklep niestety nie jest dla mnie litościwy . Praktycznie każdy z ich produktów chętnie widziałabym na swoim ramieniu/nadgarstku/szyi/w uchu :)
Doświadczenia pierwszego miesiąca na uczelni (i dojazdów autobus+pociąg) pokazały mi , że moja Torebka Idealna w takich warunkach długo nie pożyje .

Postanowiłam kupić coś bardziej uniwersalnego , nieco bardziej 'uczelnianego' i pakownego .
I zgaduj zgadula :) Kupiłam kolejną torbę z Parfois . A może lepszym określeniem byłoby 'torbiszcze' . W końcu pochodzi z działu 'torby podróżne' :)


Że talentu (ani wolnej ściany) do robienia poglądowych zdjęć torebek nie mam za grosz , tutaj macie kilka zdjęć pochodzących ze strony sklepu . Poniżej dwa zdjęcia , które udało mi się zrobić (pokazujące kolor :)




Torebka kosztowała 129 zł , wykonana jest z eko skóry (dosyć porządnej tak 'na dotyk') , wewnątrz znajduje się odpinany pokrowiec na netbooka i cała masa kieszonek , schowków :) Ma długi dopinany pasek i uszka , dzięki którym swobodnie można założyć ją na ramię . Można ją podpiąć do rączki walizki . W rzeczywistości jest bardziej matowa .



Przypominam o nowościach w zakładce wymiana :)

współpracy ciąg dalszy , czyli powiedziałam 'tak' BingoSpa + wymiana .

Mimo pewnych opóźnień i niedomówień ostatecznie zdecydowałam się na kontynuowanie współpracy z firmą BingoSpa . 

Pomijając fakt , że nie do końca spodobało mi się podejście firmy - małyśmy wybrać sobie 2 kosmetyki spośród zaledwie 5 (!) , trzeci miał być niespodzianką , to prawdę powiedziawszy z poprzednich otrzymanych kosmetyków byłam bardzo zadowolona więc skusiłam się i tym razem .

Wczoraj dotarła do mnie paczka , a w niej znalazłam wybraną przeze mnie maskę do twarzy ze 100% olejem sojowym , kąpiel mandarynkową do skórek i paznokci oraz trzeci kosmetyk-niespodziankę : balsam kokosowy do dłoni .




Maska akurat na październik (zostałam otagowana maseczkowym tagiem , ale nie znalazłam niestety poki co ani jednej wolnej chwili , żeby coś w związku z tym podziałać) .
Kąpiel mam nadzieję podziała pozytywnie na moje skórki , które są ostatnio w dramatycznym stanie (widać to na swatchach -.-) , a dzieła dopełni balsam , ktory pachnie obłędnie (ale już czuje , że z jego opakowaniem się nie polubię) .

Wrzuciłam kilka nowych rzeczy do zakładki 'wymiana' - zapraszam do zaglądania :)
Pozdrawiam was z wykładu o historii Rosji (god bless uczelniane wi-fi :)
Trzymajcie się dzielnie w te nadchodzące mroźne dni . ;*

poniedziałek, 22 października 2012

tajemnicze Manile .


Spośród wielu plusów , które niesie ze sobą otrzymanie na spotkaniu blogerek paczek od sponsorów jednym z ważniejszych dla mnie była możliwość odkrycia wielu kosmetyków , na które nie zwrociłam uwagi robiąc codzienne zakupy (czasem po prostu w drogeriach typu Rossmann czy Natura tych kosmetyków nie ma) .

Do takich właśnie odkryć należały trzy tajemnicze kartoniki , które znalazłam w jednej z toreb .
Po odpakowaniu okazało się , że są to wody toaletowe Manila Bond produkowane przez PharmaCF (producenta m.in. Czterech Pór Roku , Venus czy Bonda) . Do tej pory nie miałam z nimi styczności , nie znalazłam też o nich żadnej informacji na stronie producenta .

Każda z nas otrzymała trzy wersje zapachowe : Glow , Tight i Spirit . 
Glow poszło na przetestowanie do mojej siostry , ja zostawiłam sobie pozostałe .

Spirit to zapach bardzo świeży , nieco przypominający wody toaletowe firmy Adidas . Jest to mieszanka kwiatowo-owocowa , orzeźwiająca , jak przeczytałam na stronie jednej z drogerii oferujących ten zapach : "Zapach dedykowany jest dla aktywnych i energicznych kobiet, które dążą do subtelności." .

Glow i Tight to zapachy z gatunku tych 'cięższych' , w pierwszej chwili chciałam napisać 'dla dojrzałych , eleganckich kobiet' i może bym nie skłamała . Ja lubuję się w takich zapachach więc przyznam , że Tight całkiem przypadł mi do gustu .

Samej buteleczce nie mam nic do zarzucenia , irytującym elementem jest ta 'sznurówka' obwiązana wokół (nijak nie przymocowana) . Szczerze powiedziawszy tuż po zrobieniu zdjęć się jej pozbyłam , bo wiecznie mi spadała .

Czy polecam te zapachy ?
Raczej nie . Niestety zioną alkoholem . Bardzo intensywnie .
Na skórze pozostają tylko przez kilka chwil . Po ok. 2 godzinach wszelki ślad po nich znika .
W takiej sytuacji wolę chyba jednak droższe perfumy , których jedno użycie wystarcza mi
na większą część dnia (a czasem i do wieczora) .

Moje Manile wylądowały w torece i służą jako awaryjny odświeżacz (gdy czasem zapomnę użyć perfum przed wyjściem z domu) .

Koszt : ok. 13-14 zł / 50 ml

niedziela, 21 października 2012

aromatycznie i na niebiesko czyli krakowski weekend za nami .

Kilka dni temu chwaliłam się wam wylicytowanym za całą złotówkę lakierem z zeszłorocznej
zimowej LE Essence - Crystalliced .
Troszkę na przekór zeszotygodniowej ciepłej i słonecznej jesieni nosiłam 'Ice Eyes Baby' na moich paznokciach i jestem w nim do szaleństwa zakochana (chociażby ze względu na jego bardzo dobrą wytrzymałość , pomalowałam w poniedziałek , zmyłam w piątek , ale tak naprawdę do kolejnego poniedziałku spokojnie by wytrzymał :)



Na zdjęciach lakier już nieco po przejściach , ale ciągle prezentujacy się całkiem znośnie :)


'Image' moich paznokci byłam zmuszona zmienić w związku z uczestnictwem w piątkowym Blue Party odbywającym się w pewnym studenckim mieszkaniu w stolicy Małopolski :)
Padło na lakier z H&M'owej dwójki 'Navy Cosmos' , która od jakiegoś czasu leżała nietknięta .




Przy okazji wizyty w Krakowie wreszcie (!!) miałam okazję zajrzeć do sklepu Zapach Domu oferującego (także przez internet) asortyment firmy Yankee Candle . Długo błądziłam między półkami , a od aromatów roznoszących się po pomieszczeniu w głowie miałam niezłą karuzelę . Zdecydowałam się ostatecznie na 3 woski (z bólem serca odrzucając jakiś milion innych ;p) : Vanilla Cupcake , Red Velvet i French Lavender . Pierwsze dwa to zapachy idealne na zbliżającą się zimę - wypełniają pokój słodkim i 'ciepłym' aromatem domowych słodkości . Lawenda trafiła do koszyka z zamiłowania - to jeden z moich ulubionych aromatów , a w wydaniu YC pachnie szalenie naturalnie .

Jeżeli dopiero zaczynacie swoją przygodę z Yankee Candle to uważajcie , to naprawdę uzależnia . A jeśli potrzebujecie małej podpowiedzi , które zapachy moim zdaniem są warte uwagi - zapraszam tutaj .

szczęśliwiec z LE Wild Craft w dłoniach .

Na poczatku zeszłego tygodnia byłam w Katowicach , owszem . Kusiło mnie żeby wejść do Natury , owszem . Ale myślę sobie 'znów obejdę całą , nic nie kupię , ochroniarz znów będzie się patrzył na mnie jak na potencjalną kryminalistkę ...' . Przyjechałam do domu i zobaczyłam milionpięćset notek o pojawieniu się Wild Craft i Hollywood's Fabulous 40ties .
Grrr ... Gdy zobaczyłam ich zapowiedzi kilka tygodni wcześniej , pomyślałam : 'chcę wszystko' .
Teraz wiedziałam , że pewnie już nie dostanę nic .
Następnego dnia udało mi się dotrzeć do katowickiej Natury i zgarnąć przedostatni cień o numerze 02 Out of the forest , reszta standu świeciła pustkami . Stwierdziłam : 'lepsze to niż nic' . Pędząc na autobus napotkałam na swej drodze Redhead (zapewne polującą na to samo co ja :)

Traf chciał , że Mój Luby miał okazję przebywać w stolicy województwa świętokrzyskiego i mijał na swej drodze kielecką Naturę . A tam zgadnijcie co ? Limitkowe półki pełne :)
Tym sposobem stałam się szczęśliwym posiadaczem wszystkich trzech cieni z essencowej limitki Wild Craft .
Zdjęcia i swatch poniżej :)


Od lewej : 
03 Mystic Lilac
01 Rosewood Wood 
02  Out Of The Forest


Dwa pierwsze cienie miały już premierę w piątek . Nieco się namęczyłam , żeby wyglądać jak człowiek (a nie jak człowiek z podbitymi oczami) , ale efekt końcowy był na tyle zadowalający , że Mój Luby nie uciekł z krzykiem (inni uczestnicy imprezy też nie :)
Cienie na bazie z ArtDeco trzymały się przez całą noc , osypywały się podczas nakładania okrutnie ,
ale cudów nie oczekiwałam więc grzecznie domyłam co niepotrzebne bez zbędnego złorzeczenia .


Czemu ostatecznie nie skusiło mnie nic z limitki Catrice ? Chyba podobnie jak z 'Cucubą' miałam za duże oczekiwania . Widząc zapowiedzi śliniłam się do wszystkiego (szczególnie do lakierów i jednej z paletek) , na żywo jakoś upragnione produkty nie zrobiły na mnie takiego wrażenia .

A wam udało się coś zdobyć ?

Dla kontrastu limitka 'New in town' w Douglasie nadal stoi nieruszona . Marnie im jakoś wyszła .
Ja czekam niecierpliwie na 'Home sweet home' i wampirzą limitkę z okazji premiery ostatniej części zmierzchu (na lakiery z poprzedniej zmierzchowej limitki poluję na allegro do dziś)  i mam nadzieję , że niedługo trafią do Polski .

niedziela, 14 października 2012

moje niedzielne , domowe SPA z Marion .

Po długim tygodniu , podczas którego niewiele miałam chwil dla siebie (wieczorem byłam tak
zmęczona , że nawet wysmarowanie się balsamem było dla mnie zadaniem niewykonalnym)
postanowiłam dziś rano poświęcić chwilę na ... siebie :)

Zgarnęłam z szafki różne saszetki z odżywkami , peelingami itp .
Będąc już w łazience zorientowałam się , że wszystko co ze sobą przytargałam pochodzi od firmy Marion .
Tak więc to oni 'sponsorują' moje dzisiejsze super-pachnące , niedzielne SPA .

(I mimo przeziębienia męczącego mnie od kilku dni , czuję się jak nowo narodzona , na prawdę :)


Zaczęłam od peelingu do twarzy z ziarenkami z truskawek do cery normalnej i suchej .
Uwiódł mnie swoim zapachem (jak wszystkie trzy produkty) - może nie jest to 'naturalny' zapach truskawek , ale szalenie przyjemny , niezbyt nachalny i nieprzesadnie chemiczny .
Raczej nie jest to peeling z ogromną ilością ostrych drobinek . Wygładza bardzo delikatnie , nie powoduje podrażnień (a ciężko znaleźć delikatny peeling dla cery wrażliwej) , jego konsystencja jest bardzo kremowa .
Jedyne co mi w nim nie pasowało to ilość . Za dużo na jedno użycie , za mało na dwa . Część produktu tym sposobem się zmarnowała .


Kolejny akt mojego małego 'spektaklu' : 60 sekundowa maseczka do włosów Nature Therapy
z octem z malin i koktajlem owocowym .
Zapach - poezja dla mojego nosa . Na opakowaniu możemy przeczytać , że wystarcza na dwie aplikacje . Może dla kogoś kto ma krótkie włosy , ale na pewno nie dla mnie , wycisnęłam ją do samego końca . Co nie zmienia faktu , że jeśli ktoś chciałby używać jej dwa razy , producent wyszedł mu naprzeciw tworząc opakowanie z możliwością ponownego zakręcenia :)
Wracając do mnie ... lubię takie 'szybkie' odżywki . Tą po minucie możemy spłukać , a poźniej ... ? 
Włosy po spłukaniu i wysuszeniu były gładkie , łatwe do rozczesania i mięciutkie . Przyjemny efekt , podobny uzyskuję po ostatnio testowanej odżywce Pantene Aqua Light - tyle , że ta druga zawiera w sobie niestety silikon . Na opakowaniu odżywki od Marion mamy informację , że ta nie posiada SLS , SLES i parabenów co jeszcze bardziej zachęca do zgarnięcia jej ze sklepowej półki .


A na koniec debiut : duet termoaktywny dla stóp - peeling z łupinami z moreli oraz kremowe serum z masłem shea , ekstraktami z pomarańczy , cynamonu i imbiru .
Część pierwsza ? Pewien niedosyt . Ponieważ peelingu w opakowaniu było bardzo mało , ledwo udało mi się podzielić to na obie stopy . Zrekompensowało mi to jednak uczucie ciepła , które było tak samo wyraźne i przyjemne jak przy duecie dla dłoni . I ten zapach ...
Przy części drugiej już nie miałam zastrzeżeń co do ilości - serum było sporo , bez problemu wysmarowałam obie stopy , zapakowałam w bawełniane skarpetki i teraz cieszę się (choć przez chwilę) gładkimi stopami :)

P.S. Zdjęcie saszetki z peelingiem - takie są skutki zrywania ceny z opakowania ;]
I przepraszam was za kiepską jakość zdjęć . Przy takiej pogodzie jak dziś ciężko o coś lepszego .

sobota, 13 października 2012

nowiutkie nowości .

Pora na nowości nie do końca kosmetyczne , którymi muszę się przed wami pochwalić :)


W piątek trafiły w moje łapki jeszcze ciepłe bilety na akustyczny koncert Dżemu w Teatrze Rozrywki w Chorzowie . Nawet sobie nie wyobrażacie z jaką niecierpliwością czekam na 19 listopada . Na koncercie akustycznym Dżemu w TR byliśmy już w 2010 roku i byłam zachwycona , to zupełnie coś innego - jakby inny zespół , inny sposób odbierania tej muzyki . To będzie mój 8 koncert i ciągle nie mam dość . Moja 'przygoda' z tym zespołem rozpoczęła się jeszcze w gimnazjum , na pierwszym koncercie byłam w 2007 roku . To chyba jedyny zespół do którego ciągle wracam , im jestem starsza tym ich teksty są dla mnie coraz bardziej zrozumiałe i wzruszające , a ich muzyka coraz bardziej mnie wciąga .



Lakier z zeszłorocznej limitki Essence 'Crystalliced' o numerze 04 Ice Eyes Baby
udało mi się wylicytować za całą złotówkę :)



Ten naszyjnik udało mi się wypatrzeć na ebay'u za całe 9 zł .
Leciała do mnie ok. 3 tygodni , ale warto było czekać :)



Przy okazji ostatniej wizyty w Pepco kupiłam też piękne pudełko w róże , papilotki w groszki i patyczki z Donegala .

I coś nowego , jesiennego w mojej szafie :



Sztyblety Graceland Deichmann


Bluzka , koszula i sweter - H&M


Kominy (14,90 za sztukę) - allegro

brokatowe konstelacje .

Ostatnio jestem nieco monotematyczna , ale jakoś często zdarza mi się sięgać po lakiery SGGM . Bardzo je polubiłam za ich cenę , a także za zadowalającą jakość . Jedynym (i dosyć istotnym) ich minusem jest fatalna dostępność (oferuje je jedynie sieć sklepów TextilMarket) .

Tym razem chciałam wam pokazać najciemniejszy kolor z mojego zbioru - czerń , w której zatopiony jest bardzo drobno zmielony brokat , błyszczący całą masą różnych kolorów w słońcu , a w cieniu wyglądający jak srebrny top .
Nie miałam cierpliwości do nakładania kilku warstw (a zapewne bez 3-4 by się nie obeszło , jeśli chcemy by kolor wyglądał tak ładnie jak poniżej) , więc jako bazę nałożyłam czarny lakier Essence , a na niego dopiero warstwę SGGM . Nie wygląda źle , prawda ? :)

(z lampą)

(bez lampy)




Z koncertem z okazji 30-lecia Dżemu grającym w tle żegnam się z wami i oddaję się zasłużonemu , sobotniemu leniuchowaniu po ciężkim tygodniu .

Btw. ja 1:0 dziekanat - wreszcie odebrałam legitymację i czuję się pełnoprawnym studętę :))

piątek, 12 października 2012

ile jest warta moja twarz ?

Ten tag krąży już po blogosferze od dłuższego czasu i wiele dziewczyn już na niego odpowiedziało . Zawsze przeglądałam te posty z zaciekawieniem , a że ostatnio weny i czasu na bardziej rozbudowane recenzje nieco brak , postanowiłam jedną z 'szybkich' notek poświęcić na ten właśnie tag :)



Czego więc używam codziennie ?

Podkład rozświetlający Revlon PhotoReady - ok. 69 zł
Puder matujący prasowany Kobo Professional - ok. 20 zł
Puder brązujący w kompakcie Essence - ok. 15 zł
Róż do policzków LE Revoltaire Catrice - ok. 15 zł
Baza pod cienie ArtDeco - ok. 35 zł
Eyeliner w żelu Essence - ok. 13 zł
Paleta cieni do powiek Sleek Au Naturel - ok. 30 zł
Maskara MaxFactor 2000 Calorie - ok. 36 zł
Balsam do ust Carmex - ok. 9 zł

Do tego na zmianę używam dwóch innych paletek Sleek (z Au Naturel przeważnie używam jednego z cieni by podkreślić brwi) więc doliczmy do tego kolejne 30 zł i wychodzi nam ...

..... 272 zł .
Całkiem skromnie w porównaniu z wynikami innych blogerek :)

Często zmieniam też róże do policzków , czasem używam miniaturki Belli Bamby (nie mam bladego pojęcia ile mogła kosztować) , a aktualnie często też noszę róże otrzymane na spotkaniu blogerek (Vipera i Diadem) .

A jakie kwoty wam wyszły ? Przeraziłyście się ? :)

wtorek, 9 października 2012

wyniki szybkiego rozdania kodów rabatowych do Yves Rocher .

Jak obiecałam tak ogłaszam :

Kupon rabatowy na -40% do sklepu internetowego Yves Rocher leci do Megan .
Kupon rabatowy -10% do sklepu internetowego Yves Rocher leci do patrycjaa-wardrobe .


Mam nadzieję , że spożytkujecie te rabaty i pochwalicie się później zdobyczami :)
Pamiętajcie - macie czas do 15 października .


A was przepraszam za to , że tak rzadko ostatnio coś tu się pojawia (czy ktoś to wogóle zauważył ? ;p). Do zawirowań związanych z rozpoczęciem studiów doszedł dziś także zepsuty samochód przez co mój czas przeznaczony na dojazdy i powroty z uczelni sporo się przedłuży . Planuję odpowiedzieć na jeden z tagów , który już od jakiegoś czasu krąży po blogosferze , szykuje się też kilka recenzji produktów otrzymanych na Spotkaniu Śląskich Blogerek . Musicie być jednak cierpliwe bo na nadmiar wolnego czasu ostatnio niestety nie cierpię :)

poniedziałek, 8 października 2012

podwójnie , nieco bardziej jesiennie .

Za oknem paskudna pogoda , a ja pod kocem , z kubkiem porannej kawy w ręku wykorzystuję wolną chwilę by napisać do was kilka słów . Ostatnio mało co tu się pojawia , na większości blogów z początkiem października zrobił się mały zastój . Dla mnie przed tygodniem zaczął się nowy etap w życiu - studia , a ja niestety jeszcze do niego nie przywykłam .

Dziś mam dla was swatche dwóch typowo jesiennych lakierów .
Pierwszy z nich to łup pochodzący z blogowej wymiany z Szufladką .


Otrzymałam 3 lakiery Flormar , nigdy wcześniej nie miałam z nimi do czynienia , stoiska tej firmy zawsze przytłaczały mnie ilością odcieni lakierów , jakoś nie umiałam znaleźć tam niczego dla siebie . Ale po użyciu pierwszego z tych trojaczków już wiem , że te lakiery prawdopodobnie staną się jednymi z ulubieńców tej jesieni .



Na serdecznym palcu dodałam top Essence Night in Vegas . Sam kolor to jesienna szarość przez którą przebija się przypominający jeszcze o lecie róż . Piękny , nietypowy kolor :) Dwie warstwy , wygodny , choć dosyć cienki pędzelek , dobre krycie . Zobaczymy jak będzie z trwałością .

Szufladko , jeszcze raz dziękuję za wymiankę :)

Drugi swatch to kolejny Smart Girls Get More z mojej kolekcji . Niestety jest to chyba jeden z najmniej lubianych kolorów od SGGM . Jakiś taki ... nijaki . Średnie krycie , 3 warstwy wymagane , niby wszystko pięknie , ale sam kolor nie do końca do mnie trafia , wydaje się taki wyblakły . Typowo jesienny .



A jakie są wasze ulubione jesienne lakiery ?
Co będziecie nosić na waszych pazurkach przez najbliższe miesiące ?

A może chcecie zobaczyć więcej moich propozycji na jesień ? :)

***
Przypominam o rozdaniu kuponów rabatowych do Yves Rocher - o tutaj :)

niedziela, 7 października 2012

szybkie rozdanie !



Drogie panie , szybkie rozdanie :)
Mam do oddania dwa kody rabatowe do sklepu internetowego Yves Rocher - o wartości 40% i 10% .
Czas na ich wykorzystanie nie jest długi - zaledwie do 15 października , ale myślę , że warto się pokusić :)

Więc zapraszam do pozostawiania komentarzy (z adresem e-mail) pod tym wpisem , ewentualnego zapraszania innych blogerek do zgłoszenia się . Warunek jest jeden : bycie publicznym obserwatorem mojego bloga :)

Zgłoszenia przyjmuję do jutra do północy , wyniki postaram się podać najpóźniej do wtorku wieczora , żeby wygrane miały jeszcze czas na przemyślane zakupy ;p

sobota, 6 października 2012

coś pięknego czyli nowa współpraca .


O bransoletkach Mollie pisałam już nie raz . Odkryłam je dzięki jednemu z portali sprzedających kupony . Odkryłam i ... przepadłam . Bo podobały mi się praktycznie wszystkie modele i ciężko było nie zbankrutować :)
Dzięki współpracy , którą nawiązałam z Panią Agnieszką otrzymałam jedną z bransoletek ,
o których marzyłam najmocniej - Infinity Love .

Jak pisze Pani Agnieszka , jest to biżuteria , która ... mówi . Inspiruje by działać , przypomina o osobach , które kochamy , stanowi pamiątkę ważnych dla nas wydarzeń . Ja jedną z moich bransoletek otrzymałam przed maturą - przyniosła szczęście i zadowalające wyniki , a teraz przypomina mi o tym , że nie ma rzeczy niemożliwych , a z każdej trudnej lub stresującej sytuacji można wyjść obronną ręką :)


Bransoletkę otrzymujemy w gustownym pudełku z umieszczoną w środku kartką zapełnioną kilkoma zdaniami opisującymi daną zawieszkę . Mamy możliwość wyboru wśród gotowych projektów  (zmieniając jedynie kolor sznurka) lub w 'kreatorze' stworzyć swoje własne dzieło . Od niedawna Mollie w swojej ofercie posiada także naszyjniki .




Przy najbliższej zmianie sznurka na pewno poproszę o dorobienie graweru na zawieszce w kształcie serca :) Póki co nie rozstaję się z moim nowym skarbem , którym jestem zachwycona . Ciągle spoglądam na mój nadgarstek :)


A tak wyglądają moje pozostałe bransoletki , pisałam już o nich tutaj i tutaj .
Aktualnie przechodzą mały tunning w postaci zmiany zapięcia i sznurków na bardziej jesienne kolory :)

Gorąco zapraszam na stronę Mollie - na pewno znajdziecie coś dla siebie ,
a może sprezentujecie jedną z bransoletek bliskiej osobie ?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...